Do ataku ostrym narzędziem doszło w lipcu ubiegłego roku na podwórku jednej z kamienic przy al. Piłsudskiego, tuż obok szpitala im. Janusza Korczaka. Szczegóły są szokujące.
- Tego dnia spotkałem się z moją obecną partnerką Malwiną – relacjonował w trakcie śledztwa oskarżony. - Przechodziliśmy przez podwórko. Malwina przeszła obok Patryka i jego kolegi. Zobaczyłem, że Patryk coś do mojej partnerki powiedział. Widziałem, że ją to wzburzyło. Podeszła do mnie i wpadła w histerię. Odwróciła się do niego i powiedziała, żeby się do niej nie odzywał. Na co on odparł: „Dziw..., coś ci się nie podoba? Chcesz powtórki z rozrywki?”. Zabrałem kobietę do domu. Tam mi powiedziała, że jakiś czas wcześniej była ze swoim byłym chłopakiem Patrykiem i koleżankami w klubie na Piotrkowskiej. Nad ranem wszyscy wyszli. Malwinie urwał się film, ocknęła się następnego dnia u Patryka w domu. On ją wykorzystał, a potem chodził i śmiał się z tego na podwórku. Wróciłem do tego Patryka. Chciałem dać mu nauczkę, ale nie zabijać. Myślałem, że dam mu w mordę. Przewróciłem go na ziemię, miałem ze sobą maczetę. Złapałem ją, skaleczyłem w tył głowy, ale nie chciałem mu zrobić krzywdy. Po krótkiej szarpaninie odszedłem.
Ranny Patryk G. trafił do szpitala, gdzie lekarze zszyli mu ranę głowy o długości 12 centymetrów. Piotr U. został zatrzymany kilka dni po zdarzeniu. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa. Przed sądem oskarżony do winy się nie przyznał. Co prawda potwierdził udział w zdarzeniu, ale stwierdził, że nie chciał nikogo zabić. Grozi mu nawet dożywocie.
Pokrzywdzonego nie było w sądzie na rozpoczęciu procesu.