Obaj mężczyźni mieszkają w położonych obok siebie budynkach wielorodzinnych przy ulicy Skalnej. Feralnego dnia przed godziną 8 rano Kamil D. przedmiotem przypominającym broń sterroryzował najpierw spacerującego w pobliskim parku kolegę pana Zenona, a potem w jego towarzystwie przyszedł do 76-latka. - Otworzyłem drzwi, ale na szczęście jakoś podświadomie przytrzymałem je stopą – opowiada napadnięty mężczyzna. - Ten Kamil rzucił się na mnie z pianą na pysku i zaczął uderzać maczetą. Broniłem się rękoma, udało mi się go odepchnąć i zamknąć drzwi. Przecież gdyby on tu wpadł do środka, gdyby udało mu się trafić w głowę, to już bym nie żył – dodaje.
CZYTAJ TEŻ: Krwawa masakra na łódzkim Widzewie. 37-latek zaatakował maczetą staruszka. Szokujące szczegóły
Po odparciu ataku potwornie krwawiący pan Zenon zadzwonił po pomoc, a jego oprawca uciekł. Karetka przewiozła okaleczonego mężczyznę do szpitala, gdzie lekarze pozszywali mu rany.
Kamil D. został zatrzymany jeszcze tego samego dnia wieczorem. Usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa, spowodowania uszczerbku na zdrowiu i zmuszania do określonego zachowania. Grozi mu dożywocie. Na proces będzie czekał w areszcie.
Zenon Pierzchalski twierdzi, że nie wie, co było przyczyną ataku. - Podejrzany złożył wyjaśnienia, z których wynika, że podłożem napaści były sprawy osobiste. Dla dobra śledztwa nie mogę jednak mówić o szczegółach – tłumaczy Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.