Zgodnie z wyrokiem wydanym w czwartek (28 lipca 2022 r.) przez Sąd Okręgowy w Łodzi, Marzena B. i Mariusz S. działali wspólnie, w porozumieniu i z premedytacją oraz z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia męża kobiety, Mirona B. Obojgu wymierzono karę po 25 lat więzienia. Mariusz S. ma też zapłacić nawiązkę 50 tys. zł na rzecz syna zamordowanego - podaje PAP.
Sprawa przed Sądem Okręgowym w Łodzi była rozpatrywana po raz drugi. Wcześniej - we wrześniu 2019 roku - ten sam sąd, ale w innym składzie, również skazał Mariusza S. na 25 lat więzienia; Marzena B. została wówczas uznana za winną zacierania śladów, ale nie morderstwa i skazana jedynie na 4,5 roku więzienia. Po tym wyroku Sąd Apelacyjny w Łodzi cofnął sprawę do ponownego rozpatrzenia w pierwszej instancji.
Do zbrodni zabójstwa doszło w 2017 roku. Według ustaleń śledczych, relacje wówczas 41-letniego Mirona B. z jego żoną nie układały się dobrze i małżeństwo było w trakcie postępowania rozwodowego. Kobieta miała romans z Mariuszem S., o czym wiedział jej mąż.
PRZECZYTAJ TEŻ: Okrutna ZBRODNIA w Łowiczu. Tragiczny finał miłosnego trójkąta [FOTO, WIDEO]
Siostra Mirona B. zaniepokojona brakiem kontaktu z bratem, zgłosiła jego zaginięcie 27 listopada. Rozpoczęły się policyjne poszukiwania.
Śledczy ustalili, że w nocy z 26 na 27 listopada pomiędzy oskarżoną i jej mężem doszło do awantury, o której kobieta powiadomiła telefonicznie Mariusza S. Ten szybko pojawił się w jej mieszkaniu. Miron B. został obezwładniony przy użyciu paralizatora, a następnie był bity i duszony. To właśnie uduszenie - jak wynikło z protokołu posekcyjnego - było przyczyną jego śmierci.
Ciało zamordowanego owinięte m.in. w koc i umieszczone w bagażniku zostało zabrane oplem Marzeny B. przez jej kochanka. Kobieta dokładnie posprzątała mieszkanie, próbując zatrzeć ślady dokonanej zbrodni.
ZOBACZ: Łódzka policja poszukuje tych mężczyzn. Chodzi o bójkę w klubie. Poznajesz ich?
Żona ofiary została zatrzymana 30 listopada i usłyszała zarzut, dotyczący zbrodni zabójstwa. Z kolei Mariusz S. został namierzony i zatrzymany, m.in. dzięki wydaniu ENA, na terenie Niemiec, w styczniu 2018 roku.
Mimo poszukiwań, w pierwszych dniach po zbrodni nie udało się odnaleźć zwłok. Dopiero na początku stycznia makabrycznego odkrycia dokonano w garażu w Łodzi.
CZYTAJ: Łódzkie. Skoczył z wiaduktu z miłości do żony, teraz leczy rany w szpitalu
Okazało się, że Mariusz S. znalazł ofertę jego wynajmu w internecie. Umieścił ciało w garażu. Jednak później nie zapłacił za wynajem, poza tym z garażu wydobywał się odór, więc właścicielka posesji próbowała się z nim skontaktować. Dotarła do matki mężczyzny, od której dowiedziała się, że został zatrzymany.
Kiedy policja odnalazła zwłoki S., były już one w stanie rozkładu.
W toku postępowania oskarżeni zmieniali wyjaśnienia, wzajemnie obciążając się winą za śmierć Mirona B. i przedstawiając różne wersje zdarzeń. Ostatecznie sąd uznał, że oboje są winni zabójstwa, które popełnili z premedytacją i skazał oboje na 25 lat więzienia.
- Oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu, przygotowywali się do zbrodni. Dzień wcześniej oskarżony przywiózł na teren posesji beczkę, w której miało zostać ukryte ciało po morderstwie. Nie stało się tak, bo zwłoki się nie zmieściły do środka - uzasadniał sędzia Marek Chmiela. - Podstawowym motywem ich działania była chęć przejęcia całego majątku po zmarłym. W sądzie toczył się proces rozwodowy małżonków, który mógł się zakończyć orzeczeniem o winie oskarżonej, co miałoby wpływ na podział majątku po rozwodzie. Oskarżona wprawdzie nie przyznawała się do winy twierdząc, że sprawcą jest współoskarżony. Twierdziła, że nie mogła go powstrzymać, bo się go bała. Te wyjaśnienia stoją w sprzeczności z faktem, że łączył ich romans, miłość.
Dużą ulgę bo tym wyroku odczuła Emilia Kozłowska, siostra zmarłego. - Doczekałam się sprawiedliwości - mówiła. - Od samego początku twierdziłam, że zbrodnię zaplanowała żona Mirona. To ona ponosi główną odpowiedzialność za to, co się stało.
Wyrok nie jest prawomocny.