Sklep z podejrzanymi substancjami, który pojawił się w lutym w centrum Łodzi, po zignorowaniu kolejnych zakazów sprzedaży, został zamknięty. Drzwi pilnują funkcjonariusze, a samoobsługowe automaty zostały zaplombowane. - W ten sposób można działać, kiedy mamy podejrzenie, że są to dopalacze, czyli środki zastępcze. Takie podejrzenie było, to nam ustaliła policja - osoby, które kupowały zostały zatrzymane przez policję i wręcz mówiły, że są to dopalacze - mówi reporterce Radia ESKA Patrycji Szynter powiatowy inspektor sanitarny w Łodzi Urszula Jędrzejczyk.
Zobacz też: Świńska grypa w łódzkim: 32 osoby z wirusem A/H1N1
Na miejscu była reporterka Radia ESKA Patrycja Szynter:
Substancje sprzedawane w sklepie na rogu Nawrot/Sienkiewicza w laboratorium
Zabezpieczonych zostało około 70 sztuk saszetek z podejrzanymi substancjami. - Pobrane z automatu próbki natychmiast poszły do badań. Jeżeli będę miała wynik i potwierdzenie moich podejrzeń, oprócz tego, że zostanie nałożona kara pieniężna, to jeszcze będzie doniesienie do prokuratury o przestępstwie - zapowiada Urszula Jędrzejczyk.
Więcej o akcji zamknięcia sklepu w materiale reporterki Radia ESKA Patrycji Szynter, posłuchajcie:
A każdy kto podejrzewa, że w którymś ze sklepów sprzedawane są dopalacze może zgłosić ten fakt do łódzkiego sanepidu, na policję albo do straży miejskiej.