Dramat w Łodzi. Klaudia bawiła się na podwórku, chwilę później już nie żyła
Do szokujących zdarzeń doszło około godziny 16. Mieszkająca na drugim piętrze wielorodzinnego budynku Klaudia siedziała razem z dwiema innymi dziewczynkami na kocyku, rozłożonym bezpośrednio przed samochodem marki peugeot, należącym do jej sąsiada zajmującego lokum piętro niżej. - W tym czasie 43-letni współwłaściciel samochodu, prawdopodobnie chciał go przeparkować – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Po podejściu przez mężczyznę do pojazdu dwie dziewczynki wstały i udały się w kierunku bramy. Ruszając do przodu kierowca prawdopodobnie nie zauważył, że jedna z dziewcząt, pozostała na kocu. To doprowadziło do najechania 8-latki. Mieszkańcy budynku zaczęli udzielać jej pierwszej pomocy, następnie wezwano policję i pogotowie. Dziewczynka przewieziona została do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie mimo starań służb medycznych, nie udało się jej uratować. 43-latek, kierujący samochodem został zatrzymany do dyspozycji widzewskiej prokuratury. Był trzeźwy, nie posiadał natomiast uprawnień do kierowania pojazdem - wyjaśnia rzecznik.
- Dzisiaj (2.08. - przyp. red.) w Prokuraturze Rejonowej Łódź – Widzew przedstawione mu zostały zarzuty, dotyczące spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności w wymiarze do lat 8. Po przesłuchaniu prokurator podejmie decyzje, co do środków zapobiegawczych. W śledztwie, szczegółowym badaniom pod względem stanu technicznego poddany zostanie samochód, którym w chwili wypadku kierował podejrzany. Powołany zostanie także biegły z zakresu ruchu drogowego - dodaje.
Bliscy i sąsiedzi w szoku po tragedii w Łodzi
Klaudia w chwili zdarzenia przebywała pod opieką swojego dziadka, który mieszka z żoną w innej części budynku. Babcia zmarłej dziewczynki nie jest w stanie rozmawiać o tragedii.
- To wszystko jest za świeże - mówi zalewając się łzami. Inni mieszkańcy kamienicy są również wstrząśnięci tą tragedią. - To było takie pogodne dziecko - mówi "Super Expressowi" jeden z nich. - Mama sama ją wychowywała. Coś strasznego - dodaje nasz rozmówca. Rodzinie i bliskim Klaudii składamy wyrazy współczucia. Do sprawy wrócimy w kolejnych materiałach.