Zadzwoniła do Portu Łódź i poinformowała o podłożonym ładunku wybuchowym. Sama w tym czasie siedziała w domu. Incydent miał miejsce 11 września, a o rzekomej bombie zaalarmowała jedna z pracownic firmy sprzątającej łódzkie centrum handlowe. Na miejscu pojawili się policjanci, którzy gruntownie sprawdzili rozległy teren pod kątem pozostawienia podejrzanych pakunków. Na szczęście okazało się że alarm był fałszywy. - W akcję zaangażowano jednak szereg funkcjonariuszy i przedstawicieli innych służb, którzy w tym czasie mogliby udzielać pomocy w innych potrzebach - przedstawia Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Równocześnie trwały ustalenia osoby, która mogła dopuścić się wywołania fałszywego alarmu. Wiele wskazywało, że za zgłoszeniem może stać jakaś osoba pracująca na terenie centrum handlowego. W rezultacie 16 września policja pojawiła się przy jednej z ulic na Retkini, gdzie zatrzymali wytypowaną 40-latkę.
Czytaj też: Łódź: Trzy osoby w szpitalu po wypadku na Przybyszewskiego, gdzie odbywały się nielegalne wyścigi
Wywołała alarm bombowy, bo...
Jak się okazało kobieta zajmowała się sprzątaniem pomieszczeń w centrum handlowym. Feralnego dnia nie miała ochoty na pracę i postanowiła powiadomić o zagrożeniu, aby doszło do ewakuacji. Była sfrustrowana nadmiarem obowiązków i aby odetchnąć, postanowiła w ten sposób zapewnić sobie wolne. Decyzją administratora obiektu nie doszło jednak do ewakuacji. Nie notowana dotychczas 40-latka musi liczyć się teraz z poważnymi konsekwencjami swojego zachowania. Już usłyszała prokuratorski zarzut wywołania fałszywego alarmu zagrożony karą do 8 lat więzienia.