Chciał zabić pięć innych osób?

16-latka nie żyje, kobieta schowała się w łazience. "Po policzku kapała mi krew, z dołu dobiegały krzyki dziewczynek"

Na wspomnienie tych tragicznych wydarzeń Katarzyna S., wychowawczyni domu dziecka w Tomisławicach koło Sieradza (woj. łódzkie), ociera łzy z oczu. W maju ubiegłego roku Daniel M. (20 l.) miał tam zabić 16-letnią Oliwię i ranić pięć innych osób. Choć od zbrodni minęło już kilkanaście miesięcy, opiekunka wciąż nie może otrząsnąć się po traumie, której doświadczyła.

Tomisławice. Zabójstwo w domu dziecka. Opiekunka mówi o traumie

W poniedziałek, 14 października, przed sieradzkim sądem rozpoczął się proces nożownika. Jest oskarżony o zabójstwo i pięciokrotne usiłowanie zabójstwa. Według ustaleń śledczych 9 maja 2023 roku wieczorem Daniel M. przyszedł w odwiedziny do mieszkającej w domu dziecka swojej dziewczyny Oliwii. Nastolatka wpuściła go do swojego pokoju przez okno. Tam doszło do kłótni, w trakcie której Daniel M. chwycił za nóż i zadał swojej ukochanej aż 11 ciosów nożem. Potem zaatakował panią Katarzynę i czterech innych wychowanków ośrodka.

Ich opiekunka na sali sądowej znów stanęła twarzą w twarz z oprawcą.

16-letnia Oliwia zabita. Jej wychowawczyni cudem uniknęła śmierci

Chcę wyprzeć tę zbrodnię z pamięci. Przeżyłam straszną traumę, muszę korzystać z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Pamiętam, że tego wieczora z pokoju Oliwii dobiegł mnie jakiś szum. Próbowałam zajrzeć do środka, ale drzwi były zamknięte. Zaczęłam je szarpać i krzyczeć, żeby ktoś pomógł mi wejść do środka, bo obawiałam się, że może tam się dziać co złego.

W pewnym momencie te drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna w kapturze. Złapał mnie za ręce i zaczął szarpać. Nagle poczułam na policzku duży ból. Odepchnęłam go i pobiegłam na piętro po pomoc. Weszłam do pokoju pełnoletniego wychowanka Michała i powiedziałam mu, żeby dzwonił po policję. Po policzku kapała mi krew, z dołu dobiegały krzyki dziewczynek. Michał był w szoku. Dał mi telefon, ja rozmawiałem z dyspozytorem, a on pobiegł na dół po dzieci. Po chwili na górę przyszedł jeden wychowanek, Fabian. Bardzo krwawił z ucha i z szyi. Zamknęliśmy się w łazience i czekaliśmy na pomoc. Fabian położył się na podłodze. Tamowałam mu krwotok i jednocześnie rozmawiałam z dyspozytorem. Powiedziałam mu, że jest sześć osób poszkodowanych, choć nie wiedziałam dokładnie jaka to liczba. Później przyjechała karetka i policja.

- powiedziała kobieta przed sądem w Sieradzu.

Oskarżony Daniel M., któremu grozi teraz dożywocie, nie przyznaje się do winy.