Sklap z dopalaczami w Bełchatowie niczym twierdza

i

Autor: pixabay.com, CC0, fot. Tomasz_Mikolajczyk Sklap z dopalaczami w Bełchatowie niczym twierdza

W Bełchatowie sklep z dopalaczami niczym twierdza: Zbrojna śluza, monitoring i lustro weneckie

2016-09-28 12:39

Bełchatowscy policjanci zlikwidowali w centrum miasta zakamuflowany sklep z dopalaczami. Punkt był jak twierdza zabezpieczony w zbrojoną śluzę oraz monitoring. Sprzedaż odbywała się za pomocą specjalnej szuflady i lustra weneckiego.

W jednym z budynków w centrum Bełchatowa działał zakamuflowany sklep z dopalaczami. Wejście do lokalu było zabezpieczone zbrojoną śluzą. Przed i wewnątrz zainstalowany był monitoring. Osoby wpuszczano pojedynczo. To sprzedawca decydował, którego klienta ma wpuścić otwierając mu drzwi zamykane na elektromagnes. Od strony wewnętrznej nie posiadały one klamek. Po otwarciu pierwszych, klient musiał przejść jeszcze przez kolejne drzwi. Sprzedaż odbywała się za pomocą specjalnej szuflady i lustra weneckiego. Kupujący zamawiał specyfik, wkładał do szuflady odpowiednią ilość gotówki, po czym z szuflady wyjmował wybrany towar. Po tak dokonanych zakupach klient był wypuszczany przez sprzedawcę, który odblokowywał kolejne drzwi.

Czytaj też: Tragedia pod Opocznem: W rozpalonym ognisku znaleziono zwęglone ciało kobiety

Obława policji na sklep z dopalaczami w Bełchatowie

W poniedziałek (26 września) kryminalni dysponując prokuratorskim nakazem przeszukania zażądali wpuszczenia do środka sklepu znajdującego się przy ul. Lipowej. Przerażony mężczyzna zamiast otworzyć drzwi zaczął w popłochu niszczyć towar usiłując spalić go w piecu. Policjanci weszli do pomieszczenia używając tarana, a następnie zatrzymali zabarykadowanego sprzedawcę udaremniając mu dalsze niszczenie. Okazał się nim notowany już przez policję 28-letni mieszkaniec Pabianic. Zatrzymano również jego 27-letnią współpracowniczkę, od której zabezpieczono 500 działek "dopalaczy".

8 lat więzienia za sprzedaż dopalaczy

Policjanci zabezpieczyli również sprzęt techniczny będący na wyposażeniu sprawców, kasy pancerne oraz kilka tysięcy złotych w gotówce. Teraz śledczy w toku dalszego postępowania prowadzonego pod nadzorem prokuratora zmierzają do szczegółowego ustalenia, kto odpowiada za wprowadzanie do obrotu substancji, które mogły narazić wiele osób na utratę zdrowia lub nawet życia. Sprawcy grozić do 8 lat więzienia.