Śmiertelny wypadek na A1. W miejscu tragedii ktoś zostawił ulubione zabawki Oliwiera
Tragedia na A1 wstrząsnęła wszystkimi. W sobotę, 16 września, trzyosobowa rodzina spłonęła samochodzie. Chwilę wcześniej uderzył w nich jadący z ogromną prędkością kierowca bmw. Za prokuratura wystawiła za mężczyzną list gończy. To 32-latek z Łodzi, który prawdopodobnie uciekł z kraju.
Opinia publiczna była od samego początku zbulwersowana tą sprawą. Podejrzany nie dość, że doprowadził do śmierci trzech osób w tym kobiety i dziecka, to jeszcze uciekł z miejsca wypadku.
W sobotę, 30 września, dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak zamieścił w sieci poruszające zdjęcie. Widać na nim samochodziki, które ktoś pozostawił w miejscu tragedii. - To samochodziki 5-letniego Oliwiera, który spłonął w wypadku na A1. Ktoś ułożył je przy drodze, gdzie doszło do tragedii. Sprawca wypadku jest na wolności przez nieudolność państwa. A mimo to wciąż są ludzie, którzy nie widzą tu afery – napisał pod zdjęciem Jadczak.
Tego samego dnia łódzka policja opublikowała komunikat, w którym zdecydowanie odcina się od stwierdzeń, że mundurowi sprzyjali sprawcy i celowo opóźniali prowadzone dochodzenie. Wiecej przeczytasz TUTAJ.