Tragedia w Bobrownikach

Agnieszka rozjechała Bartka na jej oczach. Wstrząsająca relacja. "Krzyczałam ratunku"

2023-07-28 11:17

Nie milkną echa tragicznego wypadku w Bobrownikach pod Łowiczem, gdzie w połowie lipca Agnieszka K. (22 l.) śmiertelnie potrąciła samochodem swojego chłopaka Bartłomieja M. (25 l.). Prokuratura postawiła jej zarzut zabójstwa, uznając, że kobieta celowo wjechała w mężczyznę. Innego zdania jest mieszkająca tuż obok miejsca dramatu pani Aneta, świadek zdarzenia. - To nie było specjalnie – mówi.

Jak twierdzą mieszkańcy Bobrownikach to był burzliwy związek. Parą byli od ponad dwóch lat. Mieszkali w należącym do kobiety domu. W marcu tego roku pan Bartłomiej wyprowadził się jednak stamtąd i wrócił do rodzinnej posiadłości. Niedługo potem kochankowie ponownie się zeszli, ale nie było im dane cieszyć się wspólnym szczęściem, bo, jak opowiadają ich sąsiedzi, między nimi często wybuchały awantury.

Ostatnia zakończyła się tragedią. - Między kobietą a mężczyzną doszło do sprzeczki na tle ich wzajemnych relacji – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - 25 latek pierwszy wyszedł z posesji. Po kilku minutach podejrzana wyjechała za nim BMW. Początkowo kilkukrotnie zajeżdżała mu drogę. Następnie pojechała w przeciwną stronę, niż poruszał się pokrzywdzony, zawróciła i rozpędziła samochód. Gwałtowne hamowanie spowodowało, że przód pojazdu uniósł się w górę i poruszał się on jedynie na dwóch tylnych kołach. Kobieta straciła panowanie nad pojazdem, po czym uderzyła w 25 latka.

Czytaj też: Agnieszka celowo przejechała swojego chłopaka? Matka zmarłego 25-latka: Za to, co zrobiła, powinna zgnić w więzieniu

Agnieszka K. wybiegła z samochodu i wspólnie z jedną z mieszkanek, panią Anetą próbowała ratować Bartłomieja. Niestety obrażenia okazały się zbyt poważne. Mimo reanimacji mężczyzna zmarł.

Sprawczyni wypadku została zatrzymana i usłyszała zarzut zabójstwa. - Formalnie przyznała się do winy, twierdzi jednakże, że nie chciała zabić swojego partnera, a jedynie zwrócić na siebie uwagę – dodaje Krzysztof Kopania.

Czytaj też: Domniemaną zabójczynię zobaczyli wszyscy sąsiedzi. 22-latka wróciła na miejsce zbrodni, nie potrafiła ukryć emocji

Pani Aneta, która widziała zdarzenie twierdzi, że trudno mówić w tym przypadku o celowym działaniu. - Byłam w ogródku, przesadzałam kwiatki – opowiada kobieta. - Było słychać zza zakrętu, że ktoś jedzie. Towarzyszyły tej jeździe jakieś duże emocje. Było głośno, tłumik musiał być podrasowany. Zakręciła na moście. Potem ewidentnie straciła panowanie nad tym samochodem. Niewiele brakło, żeby była w rowie po lewej stronie. Moim zdaniem, to na pewno nie było specjalnie, bo widziałam, jak ona tym samochodem jechała. Krzyczałam nawet „Ratunku, ona wjeżdża do rowu”, a on był spory kawałek od niej. Potem jakoś udało jej się odzyskać równowagę, ale ten samochód pod skosem leciał już na niego. Dostał uderzenie bokiem i myślę, że głową uderzył w ogrodzenie. Jak później go reanimowałam, to miał obrażenia głowy. Było dużo krwi. Leciała mu nosem i ustami.