Aktorka opisuje SZOKUJĄCE incydenty w łódzkiej filmówce

i

Autor: pixabay.com, CC0 fot. Pavlofox

"UDERZYŁ STUDENTKĘ w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej KREW". Aktorka opisuje SZOKUJĄCE incydenty w łódzkiej filmówce

2021-03-18 9:27

- Na wydziale aktorskim panuje absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy „łamać” i „przyzwyczajać do zaciskania zębów”, a także że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami - pisze w swoim liście otwartym aktorka Anna Paliga. Absolwentka Łódzkiej Szkoły Filmowej opisuje szereg sytuacji i zdarzeń, z którymi miała zetknąć się podczas studiów na wydziale aktorskim. Pisze o agresji, mobbingu, wyzwiskach. Jej list jest poruszający i choć pojawił się w mediach społecznościowych zaledwie wczoraj, już wywołał lawinę komentarzy.

Aktorka Anna Paliga postanowiła zerwać zmowę milczenia i opowiedzieć, co dzieje się za murami legendarnej Łódzkiej Szkoły Filmowej. W minioną środę (17 marca) na swoim oficjalnym fanpage'u opublikowała list otwarty, w którym opisuje szereg sytuacji, które - jak podaje - miały zdarzyć się podczas jej nauki na wydziale aktorskim. Jak poinformowała, wcześniej swoje stanowisko wobec nadużyć skierowanych wobec studentów, przedstawiła na Małej Radzie Programowej Łódzkiej Szkoły Filmowej.

Paliga pisze o braku poczucia bezpieczeństwa i zasad etyki.

"Absolwenci nie wiedzą, jakie są ich prawa jako aktorów, jak można bronić się przed mobbingiem, wykorzystaniem seksualnym na planie, a przemocowe przekraczanie swoich granic psychicznych i fizycznych uważają za niezbywalną część zawodu.

Na wydziale aktorskim panuje absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy „łamać” i „przyzwyczajać do zaciskania zębów”, a także że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami. Studenci, wychodząc do świata profesjonalnych planów filmowych, nie są przygotowani na stawianie oporu manipulacjom i zastraszaniu. To prowadzi do kontuzji, frustracji, zaburzeń odżywiania, załamań nerwowych..." - czytamy w liście otwartym.

Absolwentka sama miała doświadczyć m.in. wyzwisk i poniżania. Miała być nagminnie nazywana "pierd****ą szmatą, ku**ą", na co od władz uczelni miała usłyszeć w odpowiedzi, że "nie umie zaciskać zębów, a powinna" i że "jest zbyt miękka na ten zawód". - Skończyło się to dla mnie załamaniem nerwowym, tabletkami przeciwlękowymi i długotrwałą terapią - pisze.

Dawid Narożny ostro do hejterów. Nie przebiera w słowach!

Paliga opisuje również szereg innych zdarzeń, od których aż włos jeży się na głowie. Pisze, jak jeden z wykładowców uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew. - Do przerażonego partnera scenicznego dziewczyny powiedział „tak to powinieneś grać, ucz się” - czytamy. Inna z wykładowczyń miała zmusić studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu. - Przed samym pokazem, kiedy moja koleżanka wciąż stawiała opór padło sformułowanie „Albo zdejmiesz stanik, albo wyrzucę cię z uczelni” - opisuje. Zaś inny znany aktor miał "pogryźć studentkę od dłoni do szyi na oczach całej grupy, po to żeby pokazać drugiemu studentowi, jak gra się pożądanie".

CZYTAJ TEŻ: Została sama, nie miała nawet siły zrobić jedzenia. Przyjechało pogotowie: "Pani się chyba nudzi, chyba pani brakuje towarzystwa"

"Te sytuacje to tylko kropla w morzu nadużyć, mających miejsce na naszym wydziale. To tylko kropla, do której umiem się przyznać, nie obarczając obowiązkiem opowiadania swoich często zastraszonych kolegów. Ale jest to temat rzeka – wystarczy kuluarowo zacząć ten temat w gronie studentów, a historie płyną lawinowo.

Nieograniczona władza, którą profesorowie mają nad nami – wybrańcami, którzy długo przygotowywali się, by dostać się do Szkoły Marzeń i którzy w każdym momencie mogą zostać z niej wydaleni za sprawą kaprysu wykładowcy – ta władza powoduje, że przemoc nie jest zgłaszana, a sprawcy nie zostają ukarani. Od pierwszych dni na uczelni wyższe lata opowiadają o takich zachowaniach jak o normie, z którą należy się pogodzić, bo „tak było, tak będzie. I tak kiedyś było jeszcze gorzej”. To sprawia, że przemocowi wykładowcy są bezkarni" - pisze w dalszej części listu.

Na zakończenie aktorka pisze o konieczności przeprowadzenie poważnej rozmowy na temat przemocy i kadr ze studentami i absolwentami wydziału aktorskiego. Uważa, że jest to niezbędne dla dalszego funkcjonowania tej uczelni.

Pod postem Anny Paligi, który ukazał się zaledwie wczoraj, jest już lawina komentarzy.

To niektóre z nich:

"Bardzo podziwiam! I chylę czoła przed młodszymi pokoleniami, które – wierzę w to głęboko – przerwą ten zamknięty krąg upokorzenia i poniżania."

"Aniu jesteś niesamowicie odważna. Te hierarchiczne struktury już pękają i to właśnie dzięki takim osobom jak Ty! Niezwykle Cię podziwiam i całym sercem wspieram"

"Dziękuję, że się podzieliłaś swoją historią. Jawne nazwanie zła po imieniu wymaga ogromnej odwagi."

"Nareszcie... jak dobrze, że może wreszcie zakończy się ten koszmar! Ta przemoc idzie potem dalej. To nie jest tak, że studenci kończą studia i się od niej uwalniają. Idą z nią przez całe życie, najczęściej odgrywając się na innych."

"To bardzo odważne, że o tym piszesz i bardzo potrzebne. "Za moich czasów" i na ASP myślałem, że profesorska przemoc to standard i tak musi być. Nie musi."

W odpowiedzi na prośbę o komentarz, otrzymaliśmy od rektorki Szkoły Filmowej w Łodzi oficjalne oświadczenie, które w całości publikujemy TUTAJ<<