Historię pani Zofii opisuje Gazeta Wyborcza. Jak się okazuje, u 80-latki w ostatni weekend lutego wystąpiły pierwsze objawy zakażenia koronawirusem. Mimo, że kobieta na co dzień ma wsparcie swojej córki, to tym razem była zdana sama na siebie, ponieważ córka również chorowała i musiała zostać w domu. To był dla nich obu najgorszy z możliwych scenariuszy, mogły porozumiewać się tylko przez telefon. Jak wynika z relacji córki, seniorka początkowo wzbraniała się przed wezwaniem pogotowia, ale późnym wieczorem w poniedziałek, kiedy dostała duszności, miała wymioty, biegunkę i wysoką temperaturę, zdecydowała się to zrobić.
Jak czytamy w Gazecie Wyborczej, podczas krótkiej wizyty pogotowia, lekarz miał polecić pani Zofii, aby zgłosiła się do lekarza pierwszego kontaktu, a do tego miał skomentować: "Pani się chyba nudzi, chyba pani brakuje towarzystwa. Lepiej niech sobie pani znajdzie jakąś koleżankę, a nie wzywa karetkę" - twierdzi córka seniorki.
CZYTAJ TEŻ: Od 4 LAT NIE BYŁA NA DWORZE! Łodzianka straciła nogi i została uwięziona w mieszkaniu bez toalety
W ciągu następnych dni 80-latka została poddana testowi na koronawirusa, wynik okazał się pozytywny. Podczas teleporady przepisano jej antybiotyk. Jak relacjonuje córka pani Zofii, kobieta była tak wycieńczona, że nie miała siły wstać i zrobić sobie jedzenia, "żyła o wodzie". 5 marca pogotowie wezwane zostało do niej po raz kolejny, ale i tym razem seniorka nie trafiła do szpitala pod opiekę lekarzy, ponieważ - jak wynika z tego, co mówi jej córka - ratownicy mieli zaproponować jej, że wezmą ją do placówki w Warszawie. Kobieta wystraszyła się, że zabiorą ją tak daleko od domu i odmówiła.
Finalnie, do szpitala w Tomaszowie Mazowieckim trafiła trzy dni później, 8 marca. Jak podaje Wyborcza, na ten moment jej stan jest stabilny.
Sytuację komentuje kierownik pogotowia w tomaszowskim szpitalu: - Być może lekarz skomentował sytuację w nieodpowiedni sposób, jednak na pewno nie pozostawił seniorki bez pomocy. Nikt z nas nie unika skierowania pacjenta, który tego wymaga, na hospitalizację. Nikt też nie chce ponosić ryzyka, że pacjent w stanie zagrożenia życia zostanie w domu. Lekarz ocenił jej stan i doszedł do wniosku, że nie ma powodów, aby musiała trafić do szpitala - mówi GW Konrad Borowski.
Jeśli zaś chodzi o propozycję skierowania kobiety do szpitala w Warszawie, zaprzecza jakoby takie były praktyki i zapewnia, że sprawa zostanie zbadana. Jak dodaje, wszelkie zastrzeżenia czy skargi na personel medyczny pogotowia można zgłaszać, wówczas zostaną rozpatrzone.
ZOBACZ: W Łódzkiem wzrasta liczba hospitalizacji związanych z COVID-19. Jak z miejscami w szpitalach?