Pani Agnieszka straciła nogi przez miażdżycę. Zanim jednak do tego doszło, już wcześniej zaczęły się jej problemy materialne. Po śmierci męża straciła pracę, a następnie mieszkanie komunalne, którego nie była w stanie utrzymać. Tak trafiła do lokalu socjalnego w jednej z łódzkich kamienic. 61-latka żyje na 14 metrach kwadratowych, bez łazienki, bez toalety - ta jest na zewnątrz, ale w tym budynku nic nie jest przystosowane do potrzeb niepełnosprawnych.
Kiedy straciła nogi, była załamana, nie wiedziała jak sobie poradzi. Była samotna. Jeszcze dziś, jak o tym opowiada w programie TVN Uwaga! z oczu lecą jej łzy. Ale szybko bierze się w garść i po chwili na pytanie reportera: "co jest dla niej najtrudniejsze?" żartuje, śmiejąc się, że najtrudniejsze jest zejście ze schodów.
Pani Agnieszka nie była na dworze od wielu lat. Jak wspomina, ostatni raz była na zewnątrz w 2017 roku.
W zakupach i codziennych sprawach pomaga jej opieka społeczna, która przychodzi na 2 godziny 3 razy w tygodniu. Jak mówi jej opiekunka socjalna, pani Agnieszka uważa, że to wystarczająca pomoc.
61-latka od kilku lat stara się w łódzkim Zarządzie Lokali Miejskich o zamianę mieszkania. Sprawa się ciągnie, między innymi, a może przede wszystkim ze względu na formalności - wciąż potrzeba było coraz to nowych dokumentów, z dostarczeniem których pani Agnieszka, ze względu na swoją niepełnosprawność, miała problemy. W końcu machina ruszyła. O sprawie 61-letniej łodzianki dowiedział się Miejski Rzecznik Osób Niepełnosprawnych.
Kobieta otrzymała zapewnienie od Miasta, że wkrótce otrzyma mieszkanie. Jeśli dwa zaproponowane w pierwszej kolejności przez Zarząd Lokali Miejskich okażą się zbyt duże, wkrótce dostępne będą mniejsze mieszkania w bloku, przygotowywane pod osoby niepełnosprawne.