Pomoc do nieprzytomnego mężczyzny wezwali mieszkańcy Widzewa. Okryli mężczyznę kocami i oczekiwali na przyjazd funkcjonariuszy. Ci zjawili się dopiero po trzech telefonach i blisko 1,5 godziny. Bezdomny trafił do szpitala w ostatniej chwili. - Pacjent był przyjęty w stanie ciężkim, wyziębiony, z temperaturą głęboką 32 stopnie. Temperatura wewnętrzna, jeżeli spada do 35 stopni, to już zaczyna być problem - kwestia chorób współistniejących, może implikować różne powikłania, do zatrzymania krążenia włącznie - mówi Krzysztof Chmiel ze szpitala im. Barlickiego w Łodzi.
Czytaj też: Tragedia na ul. Lubeckiego w Łodzi: Kobieta zabiła nożem swojego partnera. W mieszkaniu przebywała czwórka dzieci
Jak mówi o sprawie Leszek Wojtas z wydziału dowodzenia tej nocy straż miejska w Łodzi miała ręce pełne pracy. - To jedna z kilkunastu interwencji tej nocy, które wpłynęły do straży miejskiej w Łodzi. Wszystkie dotyczyły osób bezdomnych, znajdujących się w stanie nietrzeźwym, leżących w strefie publicznej - na klatkach schodowych, na trawnikach. Ta interwencja została wydłużona w czasie i komendant wdrożył postępowanie wyjaśniające, jesteśmy w trakcje wyjaśniania szczegółów - tłumaczy strażnik.
Bohaterami tej historii okazali się mieszkańcy Łodzi, którzy z uporem dzwonili do wszystkich miejskich służb. Bezdomny mężczyzna nadal jest w szpitalu, a jego stan jest stabilny.
Materiał: Patrycja Szynter