Życie pani Anety, jej męża Marcina i pozostałych dzieci legło w gruzach w jednej chwili 30 maja ubiegłego roku. Tego dnia Gabrysia, wspólnie z bratem, siostrą i tatą pojechała na zakupy do Łodzi. Po skończonych sprawunkach cała czwórka wsiadła do fiata i ruszyła w drogę powrotną do domu. Na skrzyżowaniu al. Jana Pawła II z ulicą Legionów ich samochód skręcał przy zielonym świetle w lewo. Nagle w auto wbiło się rozpędzone, jadące na wprost audi, za kierownicą którego siedział pijany Radosław B. Stężenie alkoholu w jego organizmie wynosiło 1 promil. Jak sam przyznał, w dniu zdarzenia wypił brandy i piwo.
Tata Gabrysi wspominając wypadek nie mógł powstrzymać łez. - Chcieliśmy tam skręcić w lewo – opowiadał przez sądem pan Marcin. - Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Pamiętam, że wszyscy się wtedy śmialiśmy z udanych zakupów. Kiedy zapaliło się zielone dla lewoskrętu ruszyliśmy z innymi samochodami. Nagle w naszego fiata uderzyło z ogromną mocą inne auto. Nasz samochód zaczął się obracać, a za każdym obrotem głowa córki uderzała o drzwi. Patrzyłem w jej oczy, kiedy ginęła - dodaje zapłakany mężczyzna.
Gabrysia po wypadku w stanie krytycznym trafiła do szpitala, gdzie zmarła. Sprawca tragedii został oskarżony o zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym 17-latki i potrójne usiłowanie zabójstwa jej taty oraz rodzeństwa. Sąd nie podzielił jednak takiego punktu widzenia i skazał Radosława B. za wypadek ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu na 11 lat więzienia.
Z tym wyrokiem nie zgadzają się jednak ani prokuratura, ani rodzina zmarłej, które skierowały od niego oddzielne apelacje do sądu wyższej instancji. - Jesteśmy tym orzeczeniem zdruzgotani – mówi Aneta Sterniczuk, mama Gabrysi. – Ten człowiek popełnił morderstwo i za to powinien być skazany. Będziemy robić wszystko, by odpowiedział za zbrodnię.