Tu kluczowy był czas. Trzeba było liczyć się z tym, że złodzieje będą chcieli sprzedać motocykl za granicę. Jak mówi w rozmowie z Super Expressem Krzysztof Rutkowski, mimo że maszyna była unikatowa, niewiele brakował a po przeróbce mogłaby "wyjechać" z kraju. - Chodzi o motocykl z 2007 roku z edycji Martini, który jest jedynym takim w Polsce - mówi. - Mimo tego motocykl przygotowany był do rozbiórki. Złodziej nie miałby problemu z jego wywiezieniem, wystarczyło wymienić ramę, na której były numery - dodaje.
Polecany artykuł:
Akcja trwała pięć dni. Rutkowski użył wszystkich swoich kanałów w mediach społecznościowych i jak sam wyjawia - to właśnie nagłośnienie tej kradzieży i publikacja wizerunku sprawcy, przełożyła się na sukces akcji. - Użyliśmy wszystkich narzędzi, jakimi dysponujemy. Nie mogę zdradzać kulisów, ale docierało do nas dużo sygnałów. Finalnie złodziej się wystraszył i porzucił motocykl w miejscu publicznym we Wrocławiu - opisuje Rutkowski.
Akcja jego przejęcia miała miejsce 6 grudnia. Dla właściciela tego cacka to chyba jeden z lepszych prezentów na Mikołajki.