Ekstradycja Sebastiana M. Czy w jego sprawie występuje "podwójna karalność'?
Czy Sebastian M. trafi w ramach ekstradycji ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Polski? Kontakty polskich śledczych z przedstawicielami tamtejszego wymiaru sprawiedliwości stały się do tego stopnia utrudnione, że ci pierwsi prowadzą sprawę dodatkowo za pośrednictwem Ambasady Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Polsce. Po tym, jak w minionym tygodniu okazało się, że domniemany sprawca wypadku na A1 wyszedł z aresztu w Dubaju za kaucją, prokuratorzy próbują się dowiedzieć, jakie jest uzasadnienie tej decyzji.
- Komunikacja ze stroną arabską nie jest drożna, m.in. ze względu na różnice legislacyjne, ale też kulturowe, dlatego zdecydowaliśmy się na nowy kanał wymiany informacji, właśnie za pośrednictwem Ambasady ZEA - tłumaczy Anna Adamiak, rzeczniczka Prokuratora Generalnego. - Nadal nie otrzymaliśmy natomiast uzasadnienia decyzji o wypuszczeniu na wolność pana Sebastiana.
"Podwójna karalność" warunkiem ekstradycji
Tymczasem strona arabska wystąpiła do Polski z prośbą o udostępnienie informacji, które mają zweryfikować, czy w sprawie ekstradycji kierowcy BMW występuje tzw. podwójna karalność - o sprawie pisał wcześniej Onet. To niezbędny warunek, by podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku mężczyzna mógł trafić do naszego kraju.
- "Podwójna karalność" to warunek każdego postępowania ekstradycyjnego. Jeśli chodzi o umowę ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, do przekazania nam przez tamtejsze władze podejrzanego może dojść tylko wtedy, gdy zarzucane mu przestępstwo jest zagrożone karą maksymalną od co najmniej roku pozbawienia wolności wzwyż. Ten warunek jest na razie spełniony tylko po naszej stronie (Sebastianowi M. grozi kara do 8 lat więzienia - przyp. red.), ale teraz to Emiraty muszą sprawdzić, czy zachowanie, jakiego miał się dopuścić mężczyzna, jest przestępstwem na ich terytorium. Jeśli tak, również musi za to grozić kara maksymalna co najmniej roku pozbawienia wolności lub wyższa - dodaje Adamiak.
Ostateczna decyzja w rękach szejka
Na tym nie kończą się zawiłości dotyczące ewentualnej ekstradycji. Jeśli sąd I instancji w Zjednoczonych Emiratach Arabskich postanowi o przekazaniu Sebastiana M. polskim władzom, a mężczyzna - za pośrednictwem reprezentującego go adwokata - odwoła się od wyroku, ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należeć do premiera tamtejszego rządu. Od 2006 r. jest nim szejk Muhammad bin Raszid Al Maktum.
- To też wymaga wyjaśnienia, bo podobna prerogatywa przysługuje naszemu ministrowi sprawiedliwości. Na przykład jeśli rodzimy sąd wyda zgodę na ekstradycję kogoś z Polski do innego kraju, to minister sprawiedliwości może mimo to podjąć inną decyzję; ale jeśli sąd nie wyrazi zgody na ekstradycję, to jest ona wiążąca i minister nie może jej zakwestionować. My nie wiemy, jak to działa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dlatego wystąpiliśmy do Ambasady ZEA również w tej sprawie - mówi Adamiak.
Jak dodaje rzeczniczka Prokuratora Generalnego, nie sposób w tym momencie określić, jak długo może jeszcze potrwać procedura ekstradycji Sebastiana M. do Polski.