Cała historia ma swój początek 19 października, gdy do jednego z mieszkań w centrum Łodzi zostali wezwani strażacy i policjanci. Syn właściciela lokalu nie mógł skontaktować się ze swoim ojcem, przyjechał więc do jego domu. Drzwi były jednak zamknięte, dlatego o pomoc poprosił służby. Po wyważeniu okna przez strażaków okazało się, że starszy pan nie żyje. Lekarz stwierdził zgon z przyczyn naturalnych.
Wezwano firmę zajmującą się transportem zwłok. Po zabraniu ciała i wyjściu z mieszkania pracowników zakładu pogrzebowego, syn zmarłego zorientował się, że zaginął portfel z kartą bankomatową należący do jego ojca. W ciągu kolejnych dni mężczyzna uzyskał dokumentację z banku, z której wynikało, że przy użyciu karty zmarłego wykonano 11 transakcji płatności bezgotówkowej w różnych dyskontach spożywczych na terenie Łodzi.
Sprawą zajęli się kryminalni z I Komisariatu Policji w Łodzi, którzy przeanalizowali okoliczności zaginięcia karty oraz transakcji dokonanych z jej użyciem. Ustalili, że za sprawą kradzieży stać może jeden z pracowników firmy zajmującej się przewozem zwłok. Policjanci dotarli do mieszkania 44-latka, który odbierał zwłoki właściciela karty płatniczej. Podczas rozmowy z mundurowymi zatrzymany mężczyzna przyznał się, że wykorzystując chwilę nieuwagi domowników przywłaszczył sobie kartę zmarłego. Następnie wiedząc, że zostanie ona zablokowana, wykonał z jej użyciem szeregu zakupów na łączną kwotę około 600 złotych. Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży karty kredytowej i 11 krotnego włamania na konto bankowe zmarłego. Za taki czyn grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.