Na twarzy zabójcy tymczasem nie było widać najmniejszych emocji. Jakby fakt, że dwadzieścia cztery miesiące temu odebrał życie młodej kobiecie, a najbliższym członkom jej rodziny je zrujnował, nie miało dla niego żadnego znaczenia.
Paulina ostatni raz widziana była w sobotę, 20 października 2018 roku, około godziny 8 rano na skrzyżowaniu alei Kościuszki i ulicy Zielonej w Łodzi. Z zapisów monitoringu wiadomo, że towarzyszył jej starszy o kilkanaście lat mężczyzna. Gdy wieczorem nie wróciła do domu, jej mama zgłosiła zaginięcie córki.
Policjanci dość szybko ustalili, że ostatnim miejscem pobytu 28-latki był hostel, w którym mieszkali Gruzini pracujący na łódzkich budowach. To tam doszło do krwawego dramatu. Paulina została pobita, zgwałcona i zasztyletowana. Morderca ciało kobiety zapakował w torbę i porzucił w lasku, niedaleko drogi wyjazdowej z Łodzi w kierunku Katowic. Potem uciekł na Ukrainę, gdzie dopadli go polscy policjanci. Dziś wreszcie stanął przed sądem.
- Oskarżam Mamukę K., o to, że w dniu 20 października 2018 roku pobił pokrzywdzoną powodując u niej szereg obrażeń wewnętrznych i zewnętrznych, następnie doprowadził do odbycia z nią stosunku płciowego, po czym działając z zamiarem bezpośrednim pozbawiania życia zadał jej trzy ciosy nożem powodując trzy rany kłute w okolicy szyi i zgon z powodu wykrwawienia – grzmiał na sali sądowej prokurator Krzysztof Sieruga.
Szczegóły tej zbrodni są tak drastyczne, że po odczytaniu aktu oskarżenia wyłączono jawność procesu. Rzeźnikowi z Gruzji grozi dożywocie.