Widowiskowy lot odbył się w wielkanocną niedzielę. Około godziny 18.15 41-latek pędził na złamanie karku drogą krajową nr 71 od strony Aleksandrowa Łódzkiego w kierunku Pabianic. W Rąbieniu zamiast zwolnić przed rondem i objechać je z prawej strony, pomknął na wprost. W efekcie jego suzuki wzbiło się w powietrze niczym samolot i wylądowało kilkadziesiąt metrów dalej. Auto po drodze ścięło drzewo na wysokości 7 metrów, przeleciało nad pomnikiem Jana Pawła II, a na koniec uderzyło w budynek parafii. Zakleszczonego w samochodzie, ale przytomnego kierowcę musieli wyciągać strażacy. Trafił do szpitala.
W maju ubiegłego roku usłyszał zarzuty. - W prokuraturze zgierskiej usłyszał zarzuty kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy – mówi se.pl Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności. Przyznał się do zarzuconych przestępstw, twierdząc, że żałuje tego, co się stało. W wyjaśnieniach podał, że w dniu zdarzenia spożywał alkohol - wypił około300 gram wódki i piwo. Pomiędzy nim, a partnerką doszło do sytuacji konfliktowej. To sprawiło, że mimo tego, iż był nietrzeźwy zdecydował się wsiąść za kierownicę, żeby jechać z Aleksandrowa do Łodzi do kolegi. Nie pamięta zdarzenia, przypomina sobie jedynie jak strażacy wyciągali go z rozbitego samochodu. Twierdzi, że chce naprawić szkody i w tym celu kontaktował się z księdzem. Po przesłuchaniu poddany został policyjnemu dozorowi. Już wcześniej zatrzymano jego prawo jazdy.
Do Sądu Rejonowego w Zgierzu trafił już akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie. Wkrótce odbędzie się pierwsza rozprawa, a po niej nastąpi ogłoszenie wyroku.