Tragedia w Lubowidzy

Dawid M. celował prosto w 49-latka. Świadkowie usłyszeli strzały. "Dzieci bardzo płakały, ich mama była przerażona"

2024-10-01 12:05

Po śmiertelnej strzelaninie w Lubowidzy głos zabrali nie tylko przedstawili służb, ale również świadkowie zdarzenia. Jeden z mieszkańców wsi myślał na początku, że myśliwi polują na dziki, nie wiedząc, że 39-letni Dawid M. za chwilę zabije mężczyznę, którego toyotę wcześniej staranował. Razem z ofiarą jechała kobieta i dwoje jej małych dzieci, którzy ukryli się na jednej z posesji.

Spis treści

  1. Strzelanina w Lubowidzy. Są relacje świadków
  2. Dzieci płakały, ich matka zemdlała
  3. Mroczna przeszłość Dawida M.

Strzelanina w Lubowidzy. Są relacje świadków

Mieszkańcy Lubowidzy pod Brzezinami ciągle wracają do zdarzeń z soboty, 28 września. Jadącą przez wieś toyotę, którą podróżowali: 49-latek, 39-latka i jej dwoje dzieci w wieku 8 i 12 lat, staranował swoim mercedesem Dawid M. Pierwszy z pojazdów dachował, a jego kierowca Adam G. po wydostaniu się z samochodu od razu ruszył do ucieczki. 39-latek ruszył za nim w pogoń, trzymając w ręce broń, z której kilkukrotnie postrzelił ofiarę - 49-latek został znaleziony martwy kilkaset metrów dalej.

Jak informuje dzienniklodzki.pl, pan Włodzimierz, który mieszka nieopodal, pomyślał po usłyszeniu strzałów, że rozpoczęło się polowanie na dziki. Jego syn miał wracać z wnukiem do domu, ale gdy cała trójka wyszła przed bramę domu, zobaczyła dwie biegnące kobiety, którym towarzyszył 8-letni chłopiec i 12-letnia dziewczynka. Jedną z nich była Anna, 39-latka z toyoty, a drugą była mieszkanka sąsiedniej wsi, który przejeżdżała w pobliżu tuż po zdarzeniu.

Dzieci płakały, ich matka zemdlała

Gdy zatrzymała się na chwilę, podbiegł do niej Dawid M., krzycząc: "Gdzie oni są?!", ale gdy kobieta odparła, że nie wie, o co chodzi, mężczyzna wsiadł do swojego mercedesa i odjechał. Wszyscy ukryli się na posesji pana Włodzimierza. Dalsza część tekstu poniżej.

Morderstwo w Parku Dębnickim w Krakowie

Dzieci bardzo płakały, położyliśmy je spać. Ich mama była tak przerażona, że nie mogła mówić. Gdy dowiedziała się, że jej partner nie żyje zemdlała. Trzeba było znowu wezwać pogotowie

- relacjonuje pan Włodzimierz w rozmowie z serwisem dzienniklodzki.pl.

Mroczna przeszłość Dawida M.

Tymczasem Dawid M. uciekł z miejsca zdarzenia i zjawił się tego samego wieczora, ok. godz. 23, pod kamienicą na ul. Wschodniej w Łodzi, gdzie zajął jedno z pustych mieszkań. Następnego dnia namierzyli go policjanci, ale 39-latek strzelił sobie w głowę w czasie szturmu mundurowych. Mieszkańcy budynku mówią, że funkcjonariusze odwiedzali sąsiednie lokale, prosząc, by nikt ich nie opuszczał. Nad kamienicą krążył nawet policyjny śmigłowiec.

Sprawca strzelaniny w Lubowidzy pochodził z Głowna i miał firmę brukarską. Był już wcześniej znany policji i odsiadywał w przeszłości wyrok pozbawienia wolności za inne przestępstwo.

- Jego rodzice to bardzo porządni ludzie – mówi jeden z mieszkańców Głowna, którego cytuje dzienniklodzki.pl. - On też jak był chłopakiem, nie stwarzał problemów. Potem się zaczęły. Pieniądze go zgubiły. Nie płacił pracownikom, a jak się stawiali, to potrafił uderzyć.

Dawid M. był ponadto biologicznym ojcem 8-letniego chłopca z toyoty, a matka dziecka była niegdyś jego partnerką. To zawód miłosny i zazdrość o kobietę zostały wskazane jako prawdopodobne przyczyny zachowania 39-latka.