Mariusz Trynkiewicz nie żyje. Tu mieszkał potwór
Czteropiętrowiec w pobliżu trasy wyjazdowej z Piotrkowa w kierunku Sulejowa. Tu na pierwszym piętrze mieszkał Mariusz Trynkiewicz. To w jego mieszkaniu w lipcu 1988 roku życie straciło czterech nastolatków:
- Wojtek (13 l.),
- Artur (12 l.),
- Tomek (11 l.)
- i Krzyś (12 l.).
Pierwszego z nich zaprosił do siebie pod pozorem zapisu na obóz harcerski, pozostałych trzech omamił wizją oglądania dużego akwarium z rybkami. Wszystkich wykorzystał seksualnie, a następnie zamordował, po czym zwłoki wywiózł do pobliskiego lasu. „Szatan z Piotrkowa” - jak go później określono – został zatrzymany kilka tygodni później, a we wrześniu 1989 roku miejscowy sąd skazał go na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze. Wtedy wydawało się, że nie uniknie egzekucji, ale przed stryczkiem uchroniła go wprowadzona trzy miesiące później amnestia, na mocy której wyrok zamieniono mu na 25 lat więzienia. To pozwoliło mu opuścić więzienne mury w 2014 roku. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.
Polecany artykuł:
Sąsiadka Trynkiewicza: "Powinien już dawno być martwy"
Maria Siwik zajmuje mieszkanie tuż po lokalem, w którym doszło do tych przerażających wydarzeń. Do dziś w swojej szafie trzyma archiwalne materiały dotyczące zbrodniarza, w tym wydanie „Super Expressu” z okresu, kiedy Trynkiewicz wychodził na wolność. Przechowuje też kopię listu, który do nieżyjącego już Krzysia napisał jego brat Artur.
"Krzysiu w mej rozpaczy, ciebie się już nigdy nie zobaczy" - pisał. - Prawdę powiedziawszy, gdyby ten pierwszy wyrok został wykonany, to on powinien już być martwy - mówi pani Maria. - A teraz... cóż. Niech Bóg go osądzi - dodaje.
Dwa miesiące po wyjściu na wolność, Trynkiewicz został umieszczony w ośrodku dla osób szczególnie niebezpiecznych w Gostyninie koło Płocka. Ostatnio jednak przebywał w Zakładzie Karnym w Sztumie na Pomorzu, gdzie odsiadywał wyrok za posiadanie pornografii dziecięcej. Zmarł w więziennym oddziale szpitalnym.