Mijają dwa lata od zaginięcia i tragicznej śmierci Pauliny z Łodzi. REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ

2020-10-19 22:00

Dziś, 20 października, mijają dokładnie dla lata od brutalnego zabójstwa pięknej Pauliny z Łodzi. 28-letnia kobieta zginęła z rąk obywatel Gruzji Mamuki K., którego na swoje nieszczęście przypadkowo spotkała w centrum miasta. Jej zwłoki zostały odnalezione po sześciu dniach, po kolejnych czterech na terenie Ukrainy zatrzymano zabójcę. Przedstawiamy szczegółową rekonstrukcję tych tragicznych wydarzeń.

Paulina D. (28 l.), atrakcyjna brunetka, absolwentka stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Łódzkim noc z piątku na sobotę, z 19 na 20 października 2018 roku spędziła w jednym z klubów przy ul. Piotrkowskiej. Do domu już nie wróciła. Początkowo bliscy kobiety próbowali jej szukać na własną rękę. W sobotę, 20 października, wieczorem zawiadomili już policję o jej zaginięciu. Śledczy natychmiast przystąpili do poszukiwań, ale początkowo trop urywał się na skrzyżowaniu alei Kościuszki i ulicy Zielonej, w ścisłym centrum Łodzi. Tu w dniu zaginięcia około godziny 8 rano, była widziana po raz ostatni. Towarzyszył jej mężczyzna w wieku około 40 – 50 lat, krępej budowy ciała. Jego wizerunek zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu.

Pięć dni później śledztwo w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności połączonego ze szczególnym okrucieństwem wszczęła łódzka prokuratura. Śledczy wykorzystując najnowsze zdobycze techniki ustalili bowiem, że ostatnim miejscem pobytu młodej kobiety mógł być piętrowy budynek przy ul. Żeromskiego. To około kilometr od miejsca, gdzie zarejestrowały ją kamery monitoringu z tajemniczym mężczyzną. Nocowali tam pochodzący z Gruzji pracownicy, którzy zarabiali na życie na łódzkich budowach. Wśród nich miał być ten sam człowiek, który towarzyszył Paulinie w chwili zaginięcia. Bez problemu poznała go właścicielka pobliskiego salonu kosmetycznego.

- On i jego koledzy mieszkali tu już sporo czasu – mówiła.

Dzięki temu prokuraturze udało się ustalić dane mężczyzny, z którym widziana była ostatnio. Był to obywatel Gruzji Mamuka K.. Do Polski przyjechał za chlebem, w swojej ojczyźnie pracował jako rzeźnik przy rozbieraniu mięsa.

Niestety, kiedy policjanci dotarli na miejsce nie było już tam ani jego, ani zaginionej Pauliny. Przeprowadzone oględziny i badanie śladów biologicznych pozwoliły jednak na stwierdzenie, że doszło tam do zbrodni zabójstwa na tle seksualnym.

6 dni po zaginięciu kobiety, w lasku przy Stawach Jana, na obrzeżach Łodzi odnaleziono zapakowane w torbę podróżną zwłoki młodej kobiety. Została zamordowana w dniu, kiedy zaginęła.

- Kobieta została dotkliwie pobita i pozbawiona życia – śmiertelne okazały się trzy ciosy nożem wymierzone w okolice szyi – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Jak wynika z zebranych dowodów, oskarżony uprzątnął miejsce zbrodni, po czym tego samego dnia około godziny 18 wezwaną taksówką przewiózł owinięte w folie i zapakowane w torbę ciało, porzucając je w pobliżu Stawów Jana – dodaje.

Sam Mamuka K., zaraz po tym, jak pozbył się zwłok, pojechał na Dworzec Kaliski w Łodzi, skąd autokarem dostał się do Warszawy na Dworzec Zachodni, gdzie spotkał się ze znajomymi. Stamtąd wszyscy busem obsługującym połączenia pasażerskie, udali się na Ukrainę. Granice Polski przekroczył w dniu 21 października 2018 roku, przed godziną 10. Później dotarł do stolicy Ukrainy, Kijowa. Tam został zatrzymany 1 listopada przez polskich i ukraińskich policjantów. Po siedmiu miesiącach, w czerwcu 2019 roku mężczyzna został wydany Polsce i w łódzkiej prokuraturze usłyszał zarzuty. Przyznał się do winy, ale stwierdził, że nie chciał tego zrobić. Jego proces zaczyna się 9 listopada. Grozi mu dożywocie.