- Stała się bardzo skryta – mówią. - Rzadko wychodziła z domu, trudno było złapać z nią jakikolwiek kontakt. Jak szła do sklepu, to robiła duże zakupy i potem znów znikała na kilka dni. Czy byłaby skłonna pozbawić swoje dzieci życia? Trudno orzec – zastanawiają się.
Śledczy muszą teraz odtworzyć ostatnie chwile z życia zmarłych. Przypomnijmy, że w czwartek, 30 grudnia około godziny 14.30 mieszkańcy Unewla zauważyli dym wydostający się z domu rodziny S. Ruszyli na ratunek, ale drzwi były zamknięte, a okna zasłonięte roletami, więc nie byli w stanie dostać się do środka. Wezwali więc na pomoc strażaków, którzy wynieśli z budynku cztery ciała. Początkowo wydawało się, że wszyscy zginęli w wyniku zaczadzenia, na ciele chłopców znaleziono jednak rany zadane ostrym narzędziem, dlatego jedna z hipotez zakłada, że doszło do tzw. rozszerzonego samobójstwa. Matka mogła najpierw zamordować swoje dzieci, a potem podpalić dom. To szokująca teza, bo Anna S. w mediach społecznościowych pod jednym ze zdjęć swoich synków napisała: „Miłości moje maleńkie”. Czy byłaby zdolna do tego, by teraz odebrać im życie?
Dziś (3.01) w Zakładzie Medycyny Sądowej odbyły się sekcje zwłok zmarłych. Prokuratura nie dysponuje jeszcze ich wynikami.