Tłumy ludzi zaczęły gromadzić się pod Centrum Sportowo Rekreacyjnym Zbyszko w Wiączyniu Dolnym już od wczesnych godzin porannych. Tu, po godzinie 8:00 miała rozpocząć się licytacja komornicza koni, jedna z największych w Polsce. Pod młotek miało iść 140 koni, a ich ceny rozpoczynają się od zaledwie 810 złotych. To okazja nie tylko dla hodowców, ale i ubojni, dlatego na miejscu pojawili się również obrońcy zwierząt, którzy postanowili wykupić najstarsze i schorowane konie. - Wpłaciliśmy wadium na konie chore, i te powyżej 15 roku życia oraz kucyki. Jeśli tymi zwierzętami zainteresowanymi będą tylko rzeźnicy, będziemy je licytować do wysokości zgromadzonych na to środków - zapowiadała Fundacja Centaurus.
ZOBACZ TEŻ: W kwietniu otwiera się pierwsze w regionie łódzkim okno życia dla... zwierząt!
Jak opisują jej przedstawiciele, na licytację przyjechało kilkaset osób z całej Polski. Jak mówi nam jeden ze świadków, na miejscu pojawiła się policja, która - jak wynika z relacji - uznała zgromadzenie za nielegalne. Wkrótce potwierdzono, że licytacja nie odbędzie się ze względów epidemiologicznych.
Właściciel zakładów mięsnych w tarapatach
Przypomnijmy, konie należą do właściciela zakładów mięsnych "Zbyszko", które jeszcze do niedawna zdawały się prężnie prosperować. Kilka dni temu prokuratura poinformowała o problemach 61-letniego przedsiębiorcy spod Łodzi. Jak pisaliśmy, z dowodów, zebranych przez łódzką prokuraturę okręgową i Komendę Miejską Policji w Łodzi, wynika, że zakłady przetwórstwa mięsnego nabywały bydło z odroczonym terminem płatności, nie wywiązując się z obowiązku zapłaty. Przyjęto, że 61-latek wprowadzał swoich kontrahentów w błąd, co do możliwości zrealizowania zobowiązań ze swojej strony.
W ten sposób miał oszukać blisko stu dostawców. Teraz grozi mu kara nawet do 10 lat więzienia. Sąd zdecydował, że najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie [CZYTAJ WIĘCEJ...]