- Takie historie radują całą redakcję "Super Expressu". Nasz artykuł zainspirował panią Monikę, która dała kochający dom Natalce! To mógłby być gotowy scenariusz na film, wyciskający łzy!
- Uradowana kobieta opowiada nam o szczegółach, które powodują u nas łzy wzruszenia. To historia pokonania strachu, obaw i podjęcia ryzyka. Tylko spójrzcie na uradowaną rodzinę!
- Materiał prezentujemy poniżej.
Monika adoptowała niepełnosprawną Natalkę po publikacji "Super Expressu"
- Dzięki niej moje życie jest tysiąc raz trudniejsze, a jednocześnie milion razy szczęśliwsze - mówi dziś uradowana mama. Historię Natalki, która kilka miesięcy po narodzinach musiała zamieszkać w hospicjum Gajusza, „Super Express” opisał w styczniu 2024 roku. Dziewczynka przyszła na świat niepełnosprawna, a jej biologiczni rodzice, ze względu na własne schorzenia, nie byli się w stanie nią zająć. Jej chorobę dzięki lekarzom z hospicjum udało się jednak opanować na tyle, że rozpoczęto dla niej szukanie nowego domu.
W tym samym czasie Monika Trojanowska, coraz poważniej myślała o byciu rodziną zastępczą dla potrzebującego brzdąca. - Samej nie było mi dane mieć biologicznych dzieci, dlatego chciałam stworzyć dom dla innych maluchów - opowiada nam Monika. - Szukałam w internecie informacji na ten temat i tak wyświetlił mi się artykuł „Super Expressu” o Natalce. Jeszcze tego samego dnia skontaktowałam się z Fundacją Gajusz, a już kilka miesięcy później, po spełnienie wszystkich formalności, zamieszkałyśmy razem. Natalka od razu poczuła, że to jest jej miejsce. Dziś odwdzięcza mi się uśmiechem, przytulaniem, miłością - wyjaśnia rozmówczyni "Super Expressu".
"Warto zaryzykować, pokonać strach"
Dziewczynka nadal wymaga stałej opieki lekarskiej. Pani Monika razem z córką tylko w ubiegłym roku była około 60 razy na wizytach lekarskich. Ale jak mówi, ani przez moment nie żałowała tej decyzji. I zachęca inne osoby do takich adopcji. - Chciałabym przekazać, że warto zaryzykować, pokonać strach i obawy - tłumaczy. - Nie powiem, że początki będą piękne, bo nie będą. To są często dzieci z problemami, przez które trzeba wspólnie przejść, mierzyć się z ich chorobą każdego dnia, walczyć o ich zdrowie. Pomimo wszelkich trudów które trzeba włożyć, najpiękniejszą nagrodą jest dla nas ich uśmiech, radość i to jak bardzo nasza miłość, opieka zmieniają ich szarą codzienność w szczęśliwe życie nawet z towarzyszącą im do jego końca chorobą - podkreśla pani Monika Trojanowska.