Podpalił dom, w którym spała jego żona z synkiem. „Albo będziesz ze mną, albo na cmentarzu"

2022-08-09 10:23

Kiedy pani Dominika z dwójką swoich dzieci uciekała od męża tyrana do rodzinnego domu swojego ojca, miała nadzieję, że najgorsze koszmary zostawia już za sobą. Niestety, małżonek nie zamierzał tak łatwo pozwolić jej odejść. Najpierw groził śmiercią, a potem podpalił zabudowania, w których nocowała z synkiem.

Pochodząca spod Skierniewic pani Dominika i Marcin P. z Katowic poznali się kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych. Owocem ich miłości była córka. Po powrocie do Polski postanowili zalegalizować związek, a wkrótce na świecie pojawił się ich synek. Oboje zamieszkali w należącym do rodziców kobiety domu w Bonarowie, niewielkiej wsi koło Skierniewic (woj. łódzkie). Małżonkowie chcieli jednak „iść na swoje”, więc niedawno wybudowali dom w Grodzisku Mazowieckim (woj. mazowieckie) i się tam przeprowadzili. Od tego czasu w ich małżeństwie zaczęło się psuć.

CZYTAJ TEŻ: Słupia. 42-latek podłożył ogień na posesji teścia. Straty sięgają ponad 100 tysięcy złotych

- Córka narzekała, że zięć bardzo często zagląda do kieliszka, a potem staje się wobec niej agresywny – opowiada Józef D., ojciec pani Dominiki. - Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Pod koniec lipca ją pobił, więc spakowała siebie oraz dzieci i przyjechała do mnie.

Podpalił dom, w którym spała jego żona z synkiem

Kobieta liczyła, że tu zazna spokoju i odpocznie. Nic bardziej mylnego. Marcin P. zaczął grozić swojej żonie śmiercią. - Mówił jej, że albo będzie z nim, albo znajdzie się na cmentarzu – relacjonuje teść mężczyzny.

Po kilku dniach Marcin P. przyjechał do Bonarowa gotowy siać zniszczenie. Najpierw w samochodzie zaparkowanym przed domem, w którym spała jego żona z synkiem, powybijał szyby. Następnie wszedł na teren posesji i podpalił budynek mieszkalny oraz gospodarczy. Płomienie natychmiast ogarnęły drewniane konstrukcje. Na szczęście w tym czasie ani pani Dominiki, ani jej dziecka nie było w środku. Szybko rozprzestrzeniający się pożar dostrzegli sąsiedzi, którzy na pomoc wezwali strażaków. Ci ugasili ogień. Starty są jednak poważne. Wstępnie oszacowano je na 130 tysięcy złotych.

Marcin P. został zatrzymany jeszcze tego samego dnia. - Podejrzany usłyszał prokuratorskie zarzuty kierowania gróźb karalnych, podpalenia budynku gospodarczego i mieszkalnego oraz uszkodzenia samochodu osobowego. Sąd aresztował go na trzy miesiące - mówi Magdalena Studniarek z policji w Skierniewicach.

Marcinowi P. grozi do 5 lat więzienia.

Sonda
Czy kary za spowodowanie pożaru powinny być surowsze?