Tłumy żegnały w sobotę po południu Krzysztofa Krawczyka w podłódzkich Grotnikach, gdzie mieszkał artysta. Oprócz rodziny i przyjaciół na miejscowy cmentarz przyszli sąsiedzi wokalisty. Ci, którzy nie wybrali się na cmentarz wyszli przed domy, aby chociaż w ten sposób pożegnać wokalistę.
- Zasłużył na taki hołd. Wszyscy go tu szanowali - podkreśla w rozmowie z PAP pani Jolanta.
Na długo przed rozpoczęciem ceremonii ludzie gromadzili się na okalających leśny cmentarz pagórkach. Niektórzy przygotowali napisy, m.in. "Żegnaj Krzysiu".
- Nie wywyższał się, a jeśli ktoś potrzebował pomocy, nie gadał, a pomagał. Nikt nie mówił tu o nim inaczej niż „nasz Krzysio" - wspomina Krzysztofa Krawczyka starszy mieszkaniec Grotnik.
W ostatniej drodze Krzysztofowi Krawczykowi, obok żony Ewy i rodziny, towarzyszyli także przyjaciele z zespołu "Trubadurzy" m.in. Marian Lichtman i Sławomir Kowalewski oraz Robert Janowski, a także aktor Daniel Olbrychski. Podczas uroczystości w archikatedrze wokalistę żegnali też metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś i wicepremier Piotr Gliński. Podczas mszy odczytano również list pożegnalny od prezydenta Andrzeja Dudy. Na pożegnanie artysty do Grotnik przyjechał także premier Mateusz Morawiecki w towarzystwie małżonki. Na koniec ceremonii premier zapalił znicz przy grobie Krzysztofa Krawczyka. Potem rozmawiał z żałobnikami, m.in menedżerem artysty Andrzejem Kosmalą.