Kiedy w mediach pojawiła się informacja o tym, że Krzysztof Krawczyk przebywa w szpitalu, zakażony koronawirusem, fani trzymali mocno kciuki za jego wyzdrowienie, nie wyobrażając sobie, że mogłoby być inaczej. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy artysta w minioną sobotę (3 kwietnia) poinformował w mediach społecznościowych, że jest już w domu. Niestety, dwa dni później (5 kwietnia 2021), jak grom z jasnego nieba, spadła wiadomość o jego śmierci. Krzysztof Krawczyk mieszkał przez ponad 20 lat w podłódzkich Grotnikach. Tutaj ceniony był nie tylko za swój dorobek artystyczny, ale dał się też poznać jako serdeczny, wrażliwy na potrzeby biednych i zawsze chętny do pomocy społecznik.
Artysta należał do parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Grotnikach. Jak wspominają go oblaci, był człowiekiem wierzącym i praktykującym. "Jego wiara była próbą powrotu do doświadczenia Boga z dzieciństwa. Miał świadomość, że zagubił relację z Bogiem po śmierci ojca, gdy miał kilkanaście lat. W życiu dorosłym na nowo odkrywał obecność Boga i wzrastał w wierze" - mówi ojciec Tomasz Ewertowski, były proboszcz parafii w Grotnikach. Z oblatami spędził na rozmowach o wierze wiele godzin. Jak wspomina Ewertowski, jego Pismo Święte mogłoby zawstydzić niejednego. "W wielu miejscach było pozakreślane i popisane. Nie trzymał Biblii na półce, ale ją czytał" - dodaje.
CZYTAJ TEŻ: ŁÓDŹ. Nie żyje Ryszard Kucharczyk. Miał 68 lat. Kiedy ostatnie pożegnanie?
Jak wspominają go oblaci na swojej oficjalnej stronie internetowej, jedną z cech Krawczyka była niezwykła wrażliwość na los drugiego człowieka. "Często przychodził do klasztoru w Grotnikach, aby zorientować się w potrzebach najbiedniejszych ludzi w parafii" - czytamy.
"Przed Bożym Narodzeniem jeździliśmy po parafii, pokazywałem mu domy i mówiłem o rodzinach, które potrzebują pomocy. Pamiętam sytuację, gdy weszliśmy do domu, który był strasznie zaniedbany. Mieszkało tam dwóch chłopaków, którzy byli pod opieką dziadków, bo rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Po świętach wspólnie zorganizowaliśmy remont ich mieszkania. Wcześniej – przepraszam za wyrażenie – ale dom nie przypominał nawet budy dla psa" - zdradza ojciec Ewertowski.
Polecany artykuł:
Krzysztof Krawczyk każdego roku w Boże Narodzenie organizował w parafii w Grotnikach wspólne kolędowanie. Jak wspominają oblaci, przed świętami dostawali masę telefonów, ludzie dzwonili i pytali, czy na Pasterce będzie śpiewał pan Krawczyk. Żeby posłuchać jak śpiewa, przyjeżdżali niekiedy z bardzo daleka.
"Zakonnicy nieraz żartowali, że dla słuchających ważniejszy był sam artysta, niż Boże Narodzenie. Ale Krzysztof Krawczyk potrafił w swoim stylu przypomnieć, co jest najważniejsze" - czytamy. "Niekiedy potrafił przerwać kolędowanie – wspominają oblaccy duszpasterze – Przypominał, że są święta i nie przyszedł tutaj dawać koncertu: “Jeśli nie będziemy śpiewać kolęd wspólnie, ja idę do domu” – mówił.
Nie raz organizował również koncerty charytatywne, z których dochód przeznaczony był na budowę świątyni. Jak opisują oblaci, Krawczykowi bardzo zależało na tym, aby w Grotnikach powstał kościół parafialny.