Przypomnijmy, do zdarzenia doszło pod koniec marca tego roku. Jak opisywaliśmy, 79-letnia pani Anna szła wtedy na mszę do kościoła, droga prowadziła przez parking galerii handlowej. To właśnie tam kierowca czarnej toyoty, a jak się później okazało - prezydent Sieradza, potrącił kobietę i... odjechał. 79-latka przewróciła się. Dopiero po kilku minutach wstała i postanowiła, tak jak zamierzała, pójść do kościoła.
Policję o zdarzeniu poinformowała córka pani Anny, której ta opowiedziała w domu o wypadku.
Znalezienie sprawcy okazało się nie takie proste. Auto, które zarejestrowały kamery monitoringu zarejestrowane było na jeden z podmiotów (leasing). Ustalenie faktycznego właściciela trwało kilka tygodni, wobec konieczności uzyskania informacji z firmy leasingującej.
W końcu okazało się, że autem kierował tego dnia prezydent Sieradza. - Mężczyzna po stawieniu się do jednostki policji, po przedstawieniu zapisu monitoringu, przyznał, że jest sprawcą tego zdarzenia. Jednocześnie podkreślił, że nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle do takiego zdarzenia doszło. Zgodził się przyjąć mandat karny w związku z popełnieniem wykroczenia niezachowania należytej ostrożności przez prowadzącego pojazd tj. wykroczenia z art. 98 kodeksu wykroczeń, zgodnie z przepisami KPOW - wyjaśniała wówczas policja.
Na mandacie jednak się nie skończyło. Sprawą, po jej nagłośnieniu, zainteresowała się prokuratura. Paweł Osiewała usłyszał zarzuty spowodowania wypadku i ucieczki z miejsca zdarzenia.
Jak podaje TVN24, z informacji prokuratury wynika, że samorządowiec nie przyznał się do winy, twierdząc, że nie zauważył, że kogokolwiek potrącił.
Prezydentowi Sieradza grozi od miesiąca do trzech lat więzienia.