Dramatyczne wydarzenia na ulicy 11 listopada rozegrały się we wczesny majowy, sobotni wieczór ubiegłego roku. Tomasz G. (43 l.) i jego partnerka Beata J. (42 l.) jechali motorem marki suzuki drogą od strony Lutomierska. Obok nich hondą podążał Przemysław B. (40 l.). W przeciwnym kierunku swoim jeepem poruszała się Agnieszka Z.
Niestety, kobieta w pewnym momencie rozpoczęła manewr wyprzedzania jadącego przed nią samochodu. Zjechała na lewy pas i w tym momencie czołowo zderzyła się z motocyklistami. Tomasz G. i Przemysław B. zginęli na miejscu. Narzeczona pierwszego z mężczyzn trafiła do szpitala, ale jej obrażenia były tak poważne, że lekarzom nie udało się uratować kobiety. Para osierociła syna Dominika. Pan Przemysław pozostawił pogrążone w żałobie troje dzieci i żonę Martę.
Sprawczyni wypadku trafiła do szpitala, a potem do aresztu, skąd wyszła po wpłaceniu kaucji. Śledczy ustalili, że Agnieszka Z. umyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, ponieważ w terenie zabudowanym poruszała się z prędkością około 120 km/h. Przed sądem odpowiada za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi jej do 8 lat więzienia.
CZYTAJ TEŻ: „Zabili moją mamusię nożem i wałkiem”. Krwawi kochankowie staną przed sądem
Kobieta nie przyznała się do winy. - Jest mi ogromnie przykro, że doszło do takiej tragedii. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, z pewnością uczyniłabym to, żeby to się nie zdarzyło. Nie ma dnia, żebym nie myślała o osobach, które zginęły, ich rodzinach i bliskich. Mam nadzieję, że kiedyś będą państwo gotowi, żeby ze mną porozmawiać i wybaczyć mi – powiedziała na sali sądowej.