O chłopczyku „Super Express” pisze niemal od momentu jego narodzin. Dziecko przyszło na świat z zarośniętą zastawką płucną serca, w efekcie czego w każdej chwili mogło przestać oddychać. Lekarze zaraz po porodzie dawali mu kilka tygodni życia. Tymczasem on nie zamierzał się poddawać. Każdy kolejny dzień był darem od niebios.
W Polsce wada, z którą Oskar się urodził nie jest leczona. Z pomocą przyszli mu pracownicy hospicjum łódzkiej Fundacji Gajusz, do którego trafił prosto ze szpitala po narodzinach, którzy szukali ratunku poza granicami. Znaleźli w Watykanie. W tamtejszym szpitalu pediatrycznym Dzieciątka Jezus lekarze podjęli się operacji. Problemem był jednak jej wysoki koszt – aż 250 tysięcy złotych. Tę przeszkodę udało się jednak pokonać. Fundacja Gajusz zorganizowała zbiórkę pieniędzy, która zakończyła się pełnym sukcesem. Uzbierano całą potrzebną kwotę i Oskarek na początku 2019 roku, w wieku 9 miesięcy trafił na stół operacyjny.
Polecany artykuł:
Nie obyło się bez komplikacji, ale po pewnym czasie rodzice tego małego wojownika w końcu odetchnęli z ulgą. Wreszcie mogli zabrać ukochanego synka do rodzinnego domu.Dziś chłopczyk znów potrzebuje pomocy. Z powodu nadciśnienia płucnego konieczna jest kolejna operacja w watykańskim szpitalu. Jej koszt to około 200 tysięcy złotych.
- Nie możemy pozwolić, by serduszko naszego synka przestało bić – mówi Izolda Rus, mama chłopczyka. - Mój synek z pozoru wygląda jak zdrowy, uśmiechnięty, pełen energii chłopiec. Dopiero sine paluszki, szybkie męczenie się, bardzo niskie saturacje zdradzają, jak bardzo nasz synek jest chory. Mało kto wie, że w jego organizmie każdego dnia toczy się dramatyczna walka… Ja jednak wiem, że to zagrożenie nie minie, a o zdrowie i życie musimy walczyć, dopóki lekarze dają nam szansę. Kolejnej nie dostaniemy, na szali jest życie naszego synka… Liczy się każdy dzień, każda godzina, każda złotówka. Ja nie proszę o pomoc, ja o nią błagam….
Pomóc można W TYM MIEJSCU