SKIERNIEWICE. Wywiózł kochankę do lasu i zrobił jej TO. Przeżyła piekło! [FOTO, WIDEO]

2020-12-28 13:26

To miała być miłość na całe życie, przetrwała dwa lata. Monika Ż. (42 l.) ze Skierniewic postanowiła zakończyć związek z Marcinem M. (37 l.), bo ten był o nią chorobliwie zazdrosny. Mężczyzna nie mógł się z tym pogodzić. Nakłonił byłą już partnerkę, by wybrała się z nim na przejażdżkę autem. Gdy samochód skręcił w las rzucił się na kobietę z nożem i dusił przedłużaczem. Pani Monice w ostatniej chwili udało się uciec. Jej oprawca właśnie usłyszał sądowy wyrok w tej sprawie.

Początki tego związku były jak w bajce. Mnóstwo czułości, uśmiechu, drobnych prezencików. Z czasem jednak relacje zakochanych zaczęły się pogarszać. Wszystkiemu winna była chorobliwa wręcz zazdrość Marcina M., a co za tym idzie narastająca agresja u mężczyzny.

W końcu po dwóch latach pożycia, pani Monika rozstała się z partnerem, wyniosła się ze wspólnego mieszkania i zatrzymała u znajomych. 37-latek nie dawał jednak za wygraną. W październiku ubiegłego roku odwiedził ukochaną i namówił ją, by jej samochodem odwiozła go na dworzec. Na swoje nieszczęście kobieta się na to zgodziła. To ona prowadziła auto, ale nie znała topografii miasta, dlatego były partner miał służyć za pilota. Tak ją pokierował, że wylądowali w lesie na obrzeżach Skierniewic. Tam rozegrał się dramat pani Moniki.

- Działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, wykorzystując jej nieznajomość miasta, skierował ją na dukt leśny, a potem w samochodzie przyłożył jej do gardła nóż o długości ostrza 20 centymetrów grożąc pozbawieniem życia, po czym uderzał pięścią w głowę i po całym ciele, a następnie zaatakował ją nożem zadając jej co najmniej sześć ciosów w plecy, po czym próbował jej owinąć wokół szyi kabel od przedłużacza, na skutek czego pokrzywdzona doznała urazu głowy i ran ciętych szyi i kłutych pleców, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi tego, że pokrzywdzonej udało się otworzyć drzwi od samochodu i uciec – grzmiała na sali sądowej prokurator Marzena Jabłońska.

Marcin M. nie przyznał się do winy. Potwierdził, że brał udział w tym zdarzeniu, ale nie chciał zabić byłej partnerki.

- Próbowałem tylko odebrać jej telefon, żeby znaleźć potwierdzenie na jej zdrady – tłumaczył przed sądem. - Były bowiem liczne przesłanki, że mogła mnie zdradzać. Przecież, gdy ja wychodziłem na noc do pracy, ona brała wieczorną kąpiel, po czym kładła się spać pięknie umalowana i z fryzurą, jak od fryzjera.

Sąd w Łodzi nie uwierzył w te tłumaczenia i skazał mężczyznę na 9 lat więzienia. Dodatkowo musi zapłacić byłej partnerce 35 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Chciał zabić ukochaną, bo myślał, że go zdradzała.