Sytuacja miała miejsce na początku kwietnia. Pani Laura zrobiła zakupy tam, gdzie zwykle. O tym, że z mięsem jest coś nie tak przekonała się dopiero w domu. - Planując rosół na niedzielę wyjęłam wszystkie zakupy z torby. Położyłam kurę na blacie i moim oczom ukazały się, przy części grzbietowej, trzy guzy. Zaczęłam się zastanawiać, jak taki drób mógł w ogóle trafić do sklepu - mówi Laura Aiteka-Odus.
Kobieta zgłosiła sprawę do Sanepidu, równolegle oddała też mięso do innego laboratorium. Wyniki wykazały, że kurczak był skażony bakterią E. Coli i paciorkowcem.
ZOBACZ: Nocna eksplozja w barze z kurczakami na Rzgowskiej [ZDJĘCIA]. Straż pożarna wyklucza wybuch gazu
Takie mięso nie powinno trafić na półkę sklepową - przyznaje Jacek Tyrankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii. - Gdyby tego było dosyć dużo mogłaby wystąpić biegunka, nieżyt przewodu pokarmowego, w każdym razie na pewno kłopoty zdrowotne - opisuje.
Właściciel sklepu odmówił komentarza w tej sprawie. Mięso trafiło do hurtowni w Łodzi z ubojni w Ostrowie Wielkopolskim.Stamtąd następnie zostało rozwiezione po sklepach w województwie łódzkim.
Zobaczcie materiał WIDEO NOWA TV 24 GODZINY: