Łódź. 54-latek zginął pod zawaloną ścianą kamienicy
54-latek, który zginął w katastrofie budowlanej w Łodzi, był razem z kolegami pierwszy dzień w pracy. Okoliczności jego śmierci, do której doszło w poniedziałek, 8 kwietnia, wyjaśnia teraz prokuratura. W godzinach przedpołudniowych zawaliła się wewnętrzna ściana trzykondygnacyjnej kamienicy, a razem z nią runęły dwa drewniane stropy. Budynek jest własnością prywatną, a w czasie zdarzenia przebywało w nim czterech pracowników, którzy mieli poprawić konstrukcję obiektu i wykonać czynności o charakterze porządkowym. Dwóch z nich znajdowało się na poziomie 0, a kolejnych dwóch na poziomie 1.
17-latka nie mogła zatrzymać auta. Wysiadła i zginęła [NOWE FAKTY]
Dwóm pierwszym mężczyznom nic się nie stało - byli trzeźwi, natomiast dwaj, którzy pracowali na wyższej kondygnacji, zostali przysypani przez gruz. Jednego uratowali strażacy, po czym trafił do szpitala, ale z obrażeniami ciała niezagrażającymi życiu - tam pobrano od niego krew do badań. 54-latek, jedyna ofiara śmiertelna wypadku, zginął na miejscu i został odnaleziony dopiero po kilku godzinach.
Dalsza część tekstu poniżej.
Zwłoki przewiezione zostały do Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi, gdzie poddano je oględzinom - prokurator zlecił sekcję. Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby wyciągać wnioski co do odpowiedzialności karnej konkretnych osób. Kluczowe pod tym kątem jest ustalenie, czy respektowane były zasady BHP, czy faktyczny zakres prac pozostawał w zgodzie z wydanymi pozwoleniami, a jeżeli doszło do ekscesu, to z czyjej strony: pracowników, wykonawcy czy inwestora. Będziemy korzystać z ustaleń Państwowej Inspekcji Pracy, niewątpliwie konieczne będzie powołanie własnego biegłego bądź zespołu biegłych - poinformował Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.