Jak pisaliśmy 10 lipca, Wojtek Ilkiewicz, 31-letni marynarz z Łodzi, po skończonym rejsie, znalazł się w Chinach, gdzie rozpętała się pandemia koronawirusa. Zamknięcie granic spowodowało, że musiał tam zostać. Wojtek próbował wrócić do Polski, w tym m.in. zgłosił się do rządowego programu Lot do Domu, jednak nie udało mu się. W końcu, po wielu próbach, zarezerwował bilet na 23 czerwca. Miał lecieć z Chin do Berlina.
Tydzień przed tym terminem rozegrał się dramat. Wojtek dostał ataku ostrego bólu i trafił do chińskiego szpitala. Przeprowadzone badania wykazały ostre zapalenie wewnętrznych narządów oraz stan zagrażający życiu… 31-latek od ponad miesiąca przebywa na OIOM-ie. Jak informują jego rodzice - przeszedł poważną operację, ratującą jego życie.
- Lekarze walczą z powikłaniami choroby, które doprowadziły do ostrej niewydolności oddechowej. Wojtek nie oddycha samodzielnie – robi to za niego respirator. Lekarze podają mu bardzo silne antybiotyki, aby zatrzymać obustronne zapalenie płuc. Życie Wojtka wciąż jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie… - opisuje jego siostra Ola.
Jak podaje, każdy dzień pobytu w chińskim szpitalu do koszt 10-15 tysięcy złotych. Rodzina chce sprowadzić Wojtka do Polski, jednak w grę wchodzi tylko transport medyczny, a jego koszt to ponad 130 tysięcy euro.
Na portalu siepomaga.pl trwa zbiórka pieniędzy na rzecz ratowania Wojtka Ilkiewicza. Kwota, którą udało się zebrać dotychczas w większości została już wykorzystana na opłacenie leczenia 31-latka w chińskim szpitalu. Rodzina dziękuje za dotychczasową pomoc i nie poddaje się w walce o życie Wojtka.