Minęło ponad pół wieku od tych wydarzeń, a sprawa morderstw dokonywanych przez „Wampira z Gałkówka” ciągle mrozi krew w żyłach. Koszmarne zbrodnie Stanisława Modzelewskiego wyszły na jaw, kiedy ruszyło śledztwo w sprawie mordu z września 1967 roku. W warszawskim mieszkaniu znaleziono w wannie zwłoki 87-letniej kobiety. Szybko okazało się, że śmierć seniorki nie jest dziełem wypadku. W toku wstępnych czynności śledczych uzyskano materiał poszlakowy, który doprowadził do wytypowania Stanisława Modzelewskiego jako osoby podejrzanej o zabójstwo. 40-letniego Modzelewskiego zatrzymano w domu jego teściów w powiecie łaskim (Łódzkie).
PRZECZYTAJ: Zbrodnia w łódzkim akademiku. Zabójca Hani ukrywał się ćwierć wieku! [NOWE FAKTY, WIDEO]
W czasie wstępnego przesłuchania zatrzymany nie przyznawał się do zabójstwa 87-letniej Marii Gałeckiej, ale ostatecznie się złamał i złożył oświadczenie, w którym przyznał się do zabójstwa seniorki. Później przyznał się do kolejnych sześciu równie brutalnych i obrzydliwych zbrodni…
Wszystko zaczęło się dużo wcześniej, w 1952 roku…
Czyli 11 lat wcześniej. To właśnie wtedy Stanisław Modzelewski dopuścił się pierwszego zabójstwa, a w świadomości lokalnej społeczności, potem także ogólnopolskiej zrodził się „Wampir z Gałkówka”. W lipcu 1952 r. po raz pierwszy w lesie koło Gałkówka w województwie łódzkim przypadkowo odkryto zwłoki kobiety w starszym wieku. Była to Józefa Pietrzykowska (lat 67), mieszkanka pobliskiej wsi. Oprawca spotkał ją przypadkiem, idąc przez las. Starsza kobieta zrywała jagody. Nie chciała mu ulec i dlatego zginęła. Oględziny i sekcja zwłok Józefy Pietrzykowskiej wykazały, że jej zgon nastąpił ma skutek uduszenia przez unieruchomienie (zgniecenie) klatki piersiowej i zadławienie.
CZYTAJ TAKŻE: Molestował małe dziewczynki, a matka wszystko fotografowała! ZWYRODNIALCY na ławie oskarżonych!
Minęło zaledwie pięć miesięcy później, również w lesie, tym razem koło wsi Rydzynki znaleziono ciało 32-latki. Zwłoki Marii Kunki były ukryte w gęstwinie świerków i natrafiano na nie jedynie dzięki temu, że na śniegu stwierdzono ślady prowadzące od ścieżki do tego zagajnika. Podobnie, jak we wcześniejszym zabójstwie i tym razem ofiara została uduszona i zgwałcona.
„Wampir z Gałkówka” kolejny raz wyruszył na polowanie, w okolice Tuszyna. Był marzec 1953 roku. Zauważył idącą samotnie przez pola Teresę Piekarską, zaatakował, udusił i upodlił ofiarę. Na początku 1955 roku Modzelewski wrócił pod niewielki Gałkówek, w okolice tamtejszej stacji kolejowej i znów dokonał zbrodni. Tym razem ofiarą była Irena Dunajska, jej zwłoki znaleziono następnego dnia. W marcu 1956 r. morderca ponownie zjawił się w Gałkówku. W pobliżu stacji zauważył młodą, zgrabną dziewczynę. Szedł za 18-letnią Heleną Walos, gdy znalazła się w lasku, zaatakował. Zmasakrowane ciało nastolatki znaleziono po kilku godzinach. W lipcu tego samego roku, ofiarą Modzelewskiego padła Helena Klata. 22-latka nie przeżyła spotkania z bestią. Siedem innych kobiet, mieszkających w pobliżu Łodzi miało więcej szczęścia – im udało się uciec z rąk oprawcy, ale pobite i w szoku przeleżały wiele tygodni w szpitalach.
Na 11 lat Modzelewski zaprzestał zbrodniczego procederu i właśnie we wrześniu 1967 roku dokonując mordu na blisko 90-letniej staruszce został schwytany. Maria Gałecka z Warszawy była ostatnią ofiarą „Wampira”.
Śledztwo i proces "Wampira z Gałkówka"
Modzelewski w trakcie śledztwa bez emocji opowiadał o mrożących krew w żyłach wydarzeniach. Podczas wizji lokalnych dokładnie pokazał miejsca zbrodni.
Z zeznań Stanisława Modzelewskiego:
„…ja nie zwracałem uwagi na jej wiek, lub na wygląd zewnętrzny, aby tylko była kobieta…rozróżniałem to, że nie jest mężczyzną lub dzieckiem, które ma dziesięć lat, bo to już było widać, małe…gdy zauważyłem samotną kobietę, to jeszcze nie doszłem, a trzęsłem się jak liść, traciłem panowanie i co robiłem to nie wiem…mnie nie robiło różnicy czy kobieta jest w starszym wieku czy młoda…”
Obrońca z urzędu Modzelewskiego, mecenas Juliusz Leszczyński, po zapoznaniu się z aktami sprawy uznał, że tylko uznanie za niepoczytalnego uratuje jego klienta od szubienicy.
Proces zabójcy trwał 11 dni, w jego trakcie powiedział między innymi: „bolałem, że nie mogę mieć kobiety jak inni, stąd te trupy pod Gałkówkiem". „Wampirowi z Gałkówka” postawiono zarzut dokonania siedmiu zabójstw i usiłowania czterech kolejnych morderstw. Sąd wojewódzki w Łodzi skazał oskarżonego wyrokiem z dnia 5 lutego 1969 roku na karę śmierci. Wyrok przez powieszenie wykonano w listopadzie 1969 roku w mokotowskim więzieniu przy ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie.
POLECAMY: Armia wzywa! MASOWY pobór do wojska. Karty powołań z WKU już trafiają do pocztowych skrzynek!