W czwartek (23 stycznia) sprawca brutalnego pobicia 27-letniego Hindusa stanął przed sądem. Tłumaczył, że w tamtym czasie zaszył się od alkoholu i przestał brać narkotyki, przez co - jak mówił - chodził nabuzowany. Jak opisywał, jego życie to pasmo nieszczęść - jako dziecko był świadkiem samobójstwa ojca, matka piła, a on zszedł na złą drogę i nie raz lądował w poprawczaku.
Jak podaje TVN24, aby udowodnić przed sądem, że nie jest tylko chuliganem, opowiedział, że grał w szachy, zdobył nawet tytuł wicemistrza i mistrza Polski w drużynie.
Polecany artykuł:
25-przyznał się do winy i wyznał, że chciałby przeprosić Hindusa. Tego jednak na wczorajszej rozprawie nie było.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło w czerwcu 2019. Obywatel Indii, po sprawdzeniu rozkładu jazdy na przystanku, odszedł w stronę parku, gdzie miał się spotkać z grupą Polaków. Gdy siedział na ławce, podszedł do niego nieznajomy mężczyzna, który zaczął go znieważać. Po pewnym czasie wrócił z kijem i zaczął uderzać Hindusa po głowie. Pobity mężczyzna stracił przytomność. Pomoc wezwał świadek zdarzenia a obywatela Indii zawieziono do szpitala. Na szczęście obrażenia nie zagrażały życiu.