Ofiara i sprawca tej tragedii zajmowali lokale na tym samym piętrze jednej z kamienic przy ul. Przybyszewskiego w Łodzi. Z panią Beatą od dłuższego czasu mieszkał jej kochanek, Ireneusz S. (50 l.). Cała trójka często spędzała czas razem na towarzyskich spotkaniach. Nic wcześniej nie zapowiadało, że w tym gronie może dojść do takiego dramatu.
W lipcu ubiegłego roku Grzegorz J. przekazał sąsiadce 5 złotych, by ta zrobiła drobne zakupy. Wróciła jednak z niczym, nie oddała też powierzonych pieniędzy. Mężczyzna tłumił w sobie złość do wieczora. Gdy za oknem zapadł już zmrok, wparował do mieszkania leżących już wtedy w łóżku współlokatorów.
- Gdzie są moje pieniądze? - krzyknął, po czym zaczął okładać panią Beatę po całym ciele pięściami. Jej partner zamiast go powstrzymać, odwrócił się plecami i udawał, że śpi. Ciosy zadawane kobiecie były na tyle silne, że wkrótce przestała oddychać. Dopiero wówczas Ireneusz S. zareagował. - Chyba ją zabiłeś – stwierdził.
Grzegorz J. został zatrzymany i stanął przed sądem oskarżony o zabójstwo. Przyznał się do winy, choć stwierdził, że nie chciał zabić. Grozi mu dożywocie.
Ireneusz S. zeznawał w jego procesie w charakterze świadka. - Dlaczego nie pomogłeś, dlaczego pozwoliłeś zabić moją mamę – dopytywała na sali sądowej córka zmarłej Kamila B.
- Bałem się, że on też zrobi mi krzywdę – tłumaczył mężczyzna. Prokuratura prowadzi w jego sprawie postępowanie w kierunku nieudzielenia pomocy. Jeżeli będzie odpowiadał przed sądem, może tracić do więzienia na 3 lata.