Kamil i Maciek, dwóch kolegów, których łączyła praca i... popalanie syntetycznego haszu. Obaj mają po 23 lata i obecnie znajdują się w szpitalu im. Barlickiego w Łodzi na oddziale klinicznym pulmonologii i alergologii, gdzie walczą o życie. Około miesiąca temu pojawiły się u nich ciężkie duszności i kaszel. Okazało się, że dopalaczami zniszczyli sobie płuca. Jak czytamy na stronie Dziennika Łódzkiego, nie pomagają im żadne leki, a respiratory, do których są podłączeni pozwalają wyprowadzić ich ze stanu bezpośredniego zagrożenia życia, ale nie leczą. Jedyną szansą jest dla nich przeszczep płuc.
ZOBACZ: Syntetyczna marihuana – narkotyk siejący spustoszenie w psychice
- Jeden z chłopców, jeśli wyjdzie z tego stanu, to tylko dzięki transplantacji. Pod warunkiem, że znajdzie się dawca. Drugi ma niewielką szansę, ale nawet jeśli nie będzie potrzebował przeszczepu, do końca życia zostanie inwalidą, a każda infekcja będzie miała zaostrzony przebieg - mówi Dziennikowi Łódzkiemu prof. Paweł Górski, kierownik oddziału, w którym leczeni są młodzi mężczyźni.
ZOBACZ: Dopalacze - objawy zatrucia i skutki uboczne zażywania dopalaczy