Dziś (20.10) przypadła druga rocznica śmierci młodej kobiety. Członkowie jej rodziny złożyli kwiaty na jej grobie, zapalili znicze, pomodlili się za duszę zmarłej. Ból po jej stracie wciąż rozrywa ich serca. Odeszła z tego świata tak niespodziewanie, tak młodo...
Kiedy 20 października 2018 roku, po nocy spędzonej w jednym z klubów muzycznych przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, Paulina nie wróciła do domu, jej mama zgłosiła zaginięcie córki. Nikt wtedy w najczarniejszych snach nie przypuszczał, jak dramatyczny finał będą miały te poszukiwania. Niestety sześć dni później w lasku na obrzeżach Łodzi znaleziono porzucone w torbie podróżnej ciało kobiety. W międzyczasie policjanci ustalili, że ostatnim miejscem jej pobytu był hostel w centrum miasta, do którego poszła z poznanym przypadkowo obywatelem Gruzji, Mamuką K.. Tam rozegrały się dantejskie sceny. Mężczyzna pobił ją, a potem zadał jej trzy śmiertelne ciosy nożem. Śledczy mówili wówczas o seksualnym podłożu zabójstwa.
Morderca zaraz po tragedii uciekł na Ukrainę. Został tam jednak wytropiony przez polskich policjantów, później przewieziono go do kraju i w czerwcu ubiegłego roku w łódzkiej prokuraturze usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy, twierdził jednak, że nie chciał zabić łodzianki.9 listopada jej bliscy pierwszy raz spojrzą w twarz oprawcy Pauliny. Tego dnia w Sądzie Okręgowym w Łodzi ma ruszyć jego proces. Mężczyzna resztę życia może spędzić w więzieniu, grozi mu bowiem dożywocie.