Było niedzielne (18.10) przedpołudnie, gdy do dyżurnego stanowiska kierowania Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Pabianicach zadzwoniła zrozpaczona kobieta. Drżącym głosem opowiadała, że gdy z mężem była na grzybobraniu, jej małżonek nagle stracił przytomność, upadł na poszycie leśne i nie oddycha. Nie potrafiła jednak dokładnie określić miejsca, gdzie się znajduje. Jedynymi wskazówkami były informacje, że do zdarzenia doszło w lesie w Janowicach, a przy wejściu do niego stoi samochód określonej marki i koloru.
Czytaj koniecznie: Obietnica grzybiarza, który nieświadomie otruł znajomych: "Przysięgam, nie będę już zbierał grzybów"
Na miejsce natychmiast wysłano jednostki strażaków zawodowych z Pabianic i ochotników z Piątkowiska oraz Lutomierska. Przyjechały też patrole policji i karetka pogotowia. Auto odpowiadające opisowi zostało dość szybko odnalezione, ale w jego pobliżu nikogo nie było. Strażacy wspólnie z policjantami weszli więc w głąb lasu. Po niedługim czasie odnaleźli małżonków. Strażacy przystąpili do reanimacji, po chwili zastąpili ich ratownicy medyczni. Niestety mimo ogromnych wysiłków nie udało się przywrócić czynności życiowych 63-latka.