Mężczyzna razem z rodziną mieszkał w niedużym domu przy jednej z lokalnych dróg. Był niezwykle dumny ze swoich synków. Alanek bardzo dobrze się uczy, troskliwie opiekuje się młodszym Szymkiem. Chłopcy wspólnie z rodzicami jeździli na wycieczki po całej Polsce. Niestety już nigdy nie wyruszą na wyprawę ze swoim tatą.
Tragicznego dnia około godziny 9 pan Krzysztof poszedł do garażu na tyłach posesji i zabrał się za naprawę swojego auta. Podniósł BMW na lewarku, podłożył pod pojazd drewniany klocek, zdjął tylne lewe koło i położył się pod samochodem.
Niestety w pewnym momencie pojazd musiał zsunąć się z podnośnika i przygniótł właściciela. Jako pierwsi na ratunek ruszyli sąsiedzi, którzy wezwali służby ratunkowe. Niedługo potem na miejsce przybyli strażacy, a w pobliżu lądował helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Po przyjeździe służb ratunkowych zastano poszkodowanego bez czynności życiowych, którego prawdopodobnie wcześniej przygniótł naprawiany przez niego sam osobowy – opisuje młodszy brygadier Radosław Ogrodowczyk, rzecznik prasowy straży pożarnej w Poddębicach. - Mimo podjętej długotrwałej akcji reanimacyjnej przez strażaków i zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie udało się poszkodowanego uratować. W wyniku zdarzenia zmarł 40 letni mężczyzna zamieszkujący posesję. Okoliczności tragedii wyjaśniają teraz policjanci pod nadzorem prokuratury.