Mikołaj nie potrafi obyć się bez pomocy w codziennych, podstawowych czynnościach, takich jak na przykład ubieranie się czy czynności higieniczne. Do 16 roku życia miał orzeczone, że wymaga stałej lub długotrwałej opieki i rodzina otrzymywała świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 1500 złotych. Jak mówią rodzice Mikołaja, pieniądze te były nieocenionym wsparciem, zwłaszcza, że mama chłopca musiała zrezygnować z pracy na rzecz opieki nad synem.
Sytuacja zmieniła się dramatycznie, gdy Mikołaj ukończył 16 rok życia. Zgodnie z przepisami, w tym czasie niepełnosprawne dziecko musi stawić się na komisji, która przyznaje stopień niepełnosprawności. W przypadku Mikołaja, orzecznicy uznali, że stopień jego niepełnosprawności jest "umiarkowany" i nie wymaga stałej opieki, w związku z czym utracił świadczenie. To bowiem należy się niepełnosprawnym w stopniu "znacznym".
Szczęśliwym trafem okazało się, że jeden z sąsiadów jest prawnikiem i zajął się sprawą Mikołaja nieodpłatnie. Jak twierdzi, interpretacja stosowana przez miejski i wojewódzki zespół ds. orzekania jest interpretacją błędną - słyszymy w materiale UWAGA! TVN.
Po roku rodzina wygrała sprawę i sąd ponownie uznał, że Mikołaj wymaga stałej opieki, jednak jak się okazało - nie było to wystarczającym argumentem, by odzyskać świadczenie pielęgnacyjne. Jak tłumaczą urzędnicy, aby niepełnosprawny mógł je otrzymać, musi mieć orzeczoną niepełnosprawność w stopniu znacznym.
Rodzice Mikołaja są zdruzgotani takim obrotem sprawy. Jak mówi pan Andrzej, tata Mikołaja, jedna pensja nie wystarcza na życie. - Będziemy musieli jakoś sobie poradzić, pożyczyć pieniądze. Tyle, że te pożyczone pieniądze kiedyś będzie trzeba oddać - mówi i zaprasza urzędników, którzy mają wątpliwości co do zasadności przyznania świadczenia, do domu, by zobaczyli, jak wygląda codzienne życie.
Zdaniem prawnika, rodzice Mikołaja mają szansę wygrać sprawę, ale może to potrwać nawet kilka lat.