29 grudnia 2020 roku policjanci zostali poinformowani o fordzie stojącym na chodniku przy ulicy Pogonowskiego. Samochód unieruchomiony został po najechaniu na metalowe słupki odgradzające chodnik od jezdni. Funkcjonariusze z łódzkiej drogówki wraz policjantami z IV Komisariatu zajęli się wyjaśnieniem okoliczności, w jakich pojazd znalazł się na części ulicy wydzielonej dla pieszych oraz ustaleniem danych właściciela i użytkownika auta. W rozwikłaniu zagadki pomogło zabezpieczone przez kryminalnych nagranie zarejestrowane przez pobliski monitoring.
CZYTAJ TEŻ: HORROR na łódzkich Bałutach. Pogotowie wezwane do mężczyzny pociętego maczetą!
- Okazało się, że zdarzenie miało dużo groźniejszy przebieg niż początkowo zakładano i nie może być zakwalifikowane jako kolizja drogowa. Widać na nim jak kierujący fordem, jadąc po chodniku, z dużym impetem usiłuje wjechać w dwie osoby. Na szczęście sprawca nie osiągnął celu, ponieważ auto utraciło początkową prędkość podczas uderzania w kolejne słupki, za którymi schowali się pokrzywdzeni - opisuje policja.
Kobieta nie odniosła obrażeń, natomiast jej towarzysz doznał urazów na szczęście nie zagrażających jego życiu. Pokrzywdzeni zaraz po zdarzeniu nie składali zawiadomienia. Ich tożsamość ustalili policjanci, analizując skrupulatnie zebrane materiały. Ustalili również tożsamość kierowcy, którym okazał się mąż kobiety.
Zatrzymany 45-latek usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa i gróźb. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Grozi mu kara nawet dożywotniego więzienia.