Czas najwidoczniej goi rany. Od dramatycznych wydarzeń w jednej z kamienic przy al. Piłsudskiego w Łodzi minęło już kilkanaście dni. 17 lutego w trakcie domowej awantury Marian G. chwycił za nóż i ranił nim swoich bliskich. O sprawie pisaliśmy W TYM MIEJSCU.
Polecany artykuł:
Nic nie zapowiadało takiego obrotu wydarzeń. - Zamówiliśmy pizzę i spędzaliśmy miło czas we własnym gronie – wspomina pani Anna. - Nagle, nie wiem, zupełnie z jakiego powodu, mąż kazał mi i mojemu synowi wynosić się z mieszkania. Widziałam, że wpadł w furię. Szybko wstałam od stołu i zrobiłam dosłownie parę kroków. On mnie wtedy złapał za nogę, pociągnął do siebie i pociął nogę. Zaczęłam tracić przytomność, zobaczyłam jeszcze, że mój syn się za mną wstawił, ale go uderzył nożem w brzuch. Zdążyłam jeszcze zadzwonić po pomoc i dalej już nic nie pamiętam.
Po ataku Marian G. uciekł z mieszkania, po kilku godzinach został jednak zatrzymany. Usłyszał zarzuty uszkodzenia ciała swojej żony oraz usiłowania zabójstwa jej syna. Grozi mu dożywocie.
- Ślub wzięliśmy we wrześniu ubiegłego roku – wspomina kobieta. - Nie wyobrażam sobie teraz życia. Ja sama, on w więzieniu... Nie wiem, co to będzie. Wybaczyłam mu już wszystko, chcę żeby jak najszybciej wrócił do domu.