Z mieszkającą na łódzkim osiedlu Retkinia panią Zofią oszustowi poszło wyjątkowo gładko. Starsza pani wyrzuciła mu przez okno swoje oszczędności, więc Wiktor K. postanowił złowić kolejną ofiarę. Wybrał numer telefonu cierpiącego z powodu zaawansowanego nowotworu pana Juliusza. Powiedział, że jest policjantem i przekonywał emeryta do przekazania jego pieniędzy, które rzekomo miały być zagrożone. Mężczyzna zachował jednak maksimum czujności. - Od razu wiedziałem, że mam do czynienia z oszustem – opowiada. - Zaczął mnie wypytywać o mój majątek, o to ile mam pieniędzy, przekonywał mnie, że muszę je wyrzucić przez okno, bo mogę je stracić. Nie dałem się jednak nabrać na te sztuczki.
Trzymając cały czas słuchawkę przy uchu pan Juliusz poszedł do sąsiadki i poprosił ją o wezwanie policji. Tajniacy byli u niego po 20 minutach. Dzięki ich wskazówkom dalsza część rozmowy z naciągaczem była tak prowadzona, że ten miał osobiście przyjść po odbiór pieniędzy do mieszkania mężczyzny. Kiedy się zjawił wpadł w zastawioną przez seniora pułapkę. Choć stawiał opór to wkrótce kajdanki zatrzasnęły się na jego nadgarstkach, a on sam trafił do aresztu.Wiktor K. stanął właśnie przed sądem. Przyznał się do oszukania pani Zofii i usiłowania oszustwa pana Juliusza. Złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Zgodnie z jego oświadczeniem chce spędzić w więzieniu trzy lata.
Polecany artykuł: