Na początku wydawało się, że pożar, który doprowadził do śmierci Michała K., mieszkańca kamienicy przy ulicy Łącznej w Łodzi, to zwykły, nieszczęśliwy przypadek. Okazało się jednak, że za tę tragedię odpowiada życiowa partnerka mężczyzny, Bogusława W..
Pożar w starej, zniszczonej kamienicy wybuchł w grudniu ubiegłego roku. Kiedy strażacy przybyli na miejsce w spalonym mieszkaniu znaleźli zwęglone zwłoki mężczyzny. Jego partnerka została przewieziona na obserwację do szpitala, skąd szybko trafiła do aresztu. Wyszło bowiem na jaw, że sama podłożyła w ich wspólnym lokum ogień, wyszła na klatkę schodową, a potem patrzyła, jak w pożarze ginie śpiący w środku pan Michał.
- Z dokonanych ustaleń wynika, że jego partnerka opuściła mieszkanie pozostawiając go w płonącym mieszkaniu, w czasie gdy będąc w stanie nietrzeźwości prawdopodobnie spał – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Gdy pożar w dalszym ciągu rozprzestrzeniał się, 49 – latka widziana była na klatce schodowej. Nie wzywała pomocy, nie pomagała też innym sąsiadom w próbach ugaszenia pożaru – wręcz odmawiając jej udzielenia. W wyniku akcji przeprowadzonej przez straż pożarną, pożar został ugaszony. W mieszkaniu przy oknie znalezione zostało ciało mężczyzny. Kobieta była w stanie nietrzeźwości. Stężenie alkoholu w jej organizmie określono na około 1,6 %. Biegły stwierdził, że źródło ognia znajdowało się w okolicach piecyka, a przyczyną zdarzenia był najprawdopodobniej błąd w jego obsłudze – dodaje.
Bogusława W. została oskarżona o zabójstwo. Przed sądem przeprosiła za swój czyn. Stwierdziła, że nie chciała nikogo zabić. Grozi jej dożywocie.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Masz podobny temat? Pisz na: [email protected]