Zgierz. Podawał się za księdza, a zafundował ludziom piekło. Robił to dla pieniędzy
Jak informuje "Dziennik Łódzki", podający się za księdza Marek N. odpowie przed sądem w Łodzi za koszmar, jaki spotkał pensjonariuszy Domu Schronienia dla Potrzebujących, Bezdomnych, Starszych i Samotnej Matki im. Matki Teresy z Kalkuty w Zgierzu. 48-latek stanął na czele powołanej 2 listopada 2015 roku placówki, po tym jak założył wcześniej Stowarzyszenie św. Brata Alberta w Częstochowie. Mężczyzna należał do Kościoła Staropolskiego RP, przyjmując święcenia subdiakońskie, a później diakońskie, co nie przeszkadzało mu tytułować siebie "księdzem" albo "bratem". W tym czasie zaczął też chodzić w sutannie i nosić koloratkę, do czego również nie miał prawa. W ten sposób miał wzbudzać zaufanie potencjalnych podopiecznych Domu Schronienia w Zgierzu, których oszczędności i nieruchomości przejmował. Były to osoby przede wszystkim samotne czy upośledzone umysłowo. Marek N. usłyszał w związku z tym pięć zarzutów dotyczących oszustw, przywłaszczeń i pozbawienia wolności, które znalazły się w akcie oskarżenia skierowanym do sądu w Zgierzu. Skazał on podającego się za księdza mężczyzna na karę 4 lat więzienia i 13,5 tys. zł grzywny.
- Dodatkowo Sąd Rejonowy w Zgierzu orzekł wobec oskarżonego Marka N. zakaz zajmowania stanowiska, wykonywania zawodu oraz prowadzenia działalności gospodarczej związanych z zapewnianiem schronienia i opieki osobom potrzebującym w szczególności osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym, w podeszłym wieku i bezdomnym na okres 15 lat - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Iwona Konopka, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Łodzi.
Zgierz. Podawał się za księdza, a zafundował im piekło. 12 osób nie żyje
Jak informuje "Dziennik Łódzki", pozostałe zarzuty, które usłyszał Marek N., trafiły do odrębnego postępowania. Mogę one szokować jeszcze bardziej, niż przestępstwa udowodnione przed sądem w Zgierzu, bo prokuratura ujawnia, że podopieczni Domu Schronienia byli bici, poniżani i znieważani. Jeden z pensjonariuszy został nawet znaleziony zagłodzony, odwodniony i zalany moczem, z siniakami na ciele. W budynku placówki panował brud, smród, a poszkodowani leżeli w przeludnionych, nieogrzewanych pomieszczeniach, gdzie była wilgotno i czuć było zapach moczu. Pościel i odzież była prana i zmieniana sporadycznie, tak samo rzadko podopieczni placówki byli myci i kąpani, przez co wśród ludzi szerzyły się choroby zakaźne. 12 z nich zmarło, a podający się za księdza 48-latek usłyszał kolejne 30 zarzutów, w tym narażenia na utratę zdrowia i życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu, czego efektem były właśnie zgony. Z domu w Zgierzu uratowano w 2016 r. ponad 80 osób.