Przypomnijmy, jak opisywaliśmy, do tragedii w Piątku doszło na początku miesiąca. W piątek (2 kwietnia) wieczorem matka 30-latka zadzwoniła na policję z prośbą o interwencję na tle alkoholowym. Kiedy funkcjonariusze z komisariatu w Piatku przybyli na miejsce 30-letni Marcin, który miał się wcześniej awanturować, już spał. W mieszkaniu, oprócz matki, był jeszcze jego brat. To on miał być świadkiem interwencji, podczas której - jak wspomina w materiale Uwaga TVN, po tym jak policja obudziła Marcina, jeden z funkcjonariuszy miał go pobić, a następnie wyciągnąć z pokoju za włosy. Matka w tym czasie miała być w drugim pokoju. - Jak się drzwi zamknęły usłyszałam straszny huk - wspomina.
Marcin miał wsiąść z policjantami do radiowozu, co potwierdza jeden z sąsiadów, który miał wówczas palić w oknie papierosa. Wersji tej natomiast nie potwierdzają policyjne dokumenty, z których wynika, że miało nie dojść do zatrzymania mężczyzny.
W sobotę (3 kwietnia) rano ciało 30-letniego Marcina znaleziono kilka kilometrów od miejsca jego zamieszkania. Sekcja zwłok wykazała, że prawdopodobną przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wewnętrzne, które mogły zostać spowodowane działaniem innych osób.
W sprawie zatrzymanych zostało dwoje funkcjonariuszy, którzy poprzedniego wieczoru podejmowali wobec 30-latka interwencję. Jak mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, 33-letniemu policjantowi grozi kara nawet dożywotniego więzienia. 35-letniej policjantce grozi do 5 lat za kratkami. Oboje są w areszcie.
Policjanci z Piątku znani z brutalności?
Mieszkańcy Piątku, w materiale Uwaga TVN mówili, że akty przemocy ze strony tamtejszych policjantów, zdarzały się wcześniej. Jeden z mężczyzn opowiada, jak został brutalnie zaatakowany i pobity przez policjanta przed komendą. Wówczas jedna z mieszkanek, która była świadkiem sytuacji miała nagrać zdarzenie na komórce, ale jak powiedziała - miała otrzymać ostrzeżenie, żeby dla własnego dobra nie publikowała nigdzie nagrania. Jak mówi, ze strachu o rodzinę, skasowała je.
Polecany artykuł:
Nie wszyscy mieszkańcy chcieli rozmawiać wprost: "wszyscy o wszystkim wiedzą, ale wszyscy siedzą cicho" - mówi jeden z mężczyzn. Nikt nie chce mieć nieprzyjemności. "Ja tu mieszkam, proszę pana" - słyszy reporter TVN.
Prokurator Kopania potwierdza, że do prokuratury docierają sygnały, że tego typu zachowania mogły mieć miejsce. Prokuratura sprawdza różne wątki w sprawie.